Co by to nie miało znaczyć takiej treści anonim Jan Z. , w 2009 roku wrzucił do skrzynki na listy mieszkającego naprzeciwko niego Pana Wiktora (imię zostało zmienione). Pismo podpisane było „Zakrzewska”. Sądowa ekspertyza grafologiczna, w późniejszych sprawach karanych udowodniła, że autorką listu była Irena Z., żona dręczyciela z ul. Chrobrego. Takich listów małżeństwo Z. swoim sąsiadom podrzuciło kilkadziesiąt. Pod drzwi, do skrzynek na listy, poprzez Pocztę Polską. Dotyczyły one różnych <aspektów> codziennego życia. < sraj ciszej bo jak pierdzisz to się budzę>, <ciszej się bzykajcie, bo za ścianą ludzie mieszkają>, < wiem, że kradniesz prąd w piwnicy, już cię podpierdoliłem do elektrowni>, <nowe auto się kupuje, a podatków się nie płaci>, to tylko niektóre z odręcznie pisanych anonimów, którymi dręczyli przez lata swoich sąsiadów Irena i Jan Z z ul. Bolesława Chrobrego 13 w Stargardzie Szczecińskim.
Zapchał jej zamek w drzwiach, bo grała za głośno na pianinie
Kiedy dręczyciel z Chrobrego zapchał zamki do drzwi swojej sąsiadce, pani Jolanta na początk u uznała to za chuligański wybryk jakichś łobuzów. Przez myśl jej nie przeszło, że w taki sposób bawić się może 70- letni wówczas Jan Z. Wdowa zawołała więc ekipę, naprawili zamek i zapomniała o sprawie. Incydent powtórzył się za kilka tygodni, tyle tylko, że sprawca został zauważony przez mieszkającą naprzeciwko pani Jolanty sąsiadkę., gdy wpychał jej zapałkę do zamka w drzwiach. Kobiety, przypadkowo spotkały się przy skrzynce na listy, a pani Ewa opowiedziała sąsiadce co zaobserwowała. Kobieta udała się więc do Jana Z zapytać czy to prawda. A jeśli tak, o co mu chodzi? Mężczyzna powiedział, że to on, a jeśli jeszcze raz będzie grała na pianinie i uniemożliwiała mu spokojne odpoczywanie w mieszkaniu…podpali jej wycieraczkę. Zszokowana kobieta nie wiedziała co powiedzieć. Dręczyciel jak obiecał, tak też zrobił. Za kilka dni, gdy kobieta nie zaprzestała gry na instrumencie, psychopata podpalił jej wycieraczkę pod drzwiami w mieszkaniu. Pani Jolanta nie wytrzymała i złożyła na dręczyciela zawiadomienie w komisariacie Policji. Gdy dzielnicowy odwiedził Z. w domu i w wyniku wywiadu środowiskowego dowiedział się, że chodzi właśnie o niego, powiedział jej, że liczba doniesień na dręczyciela nie mieści się już im w szafie, <ale co oni mogą zrobić?>. Zaproponował kobiecie wniesienie prywatnego aktu oskarżenia do sądu. Gdy zmartwiona tym faktem starsza pani wracała do domu, nieoczekiwanie z ciemnego korytarza wyłonił się Jan Z, który z całej siły uderzył pięścią w twarz swoją sąsiadkę. Kobieta zalała się krwią i straciła przytomność. Przybyła na miejsce karetka wezwana przez palącą w oknie papierosa inną sąsiadkę zabrała panią Jolantę do szpitala. Następnego dnia z rana, Jan Z. miał w piwnicy <odwiedziny>, których długo nie zapomni. Z gospodarską wizytą postanowił przyjść do dręczyciela syn skatowanej przez niego sąsiadki, który ręcznie wytłumaczył Janowi Z., że kobiet, a co dopiero starszych, się nie bije. Siła argumentów syna Pani Jolanty, ówczesnego dziennikarza nieistniejącego już dziś tygodnika 7 Dni Powiatu Stargardzkiego była tak duża, że Jan Z, przez tydzień nie mógł chodzić o własnych siłach, a przez dwa miesiące bał się wychylić z domu. Ponadto dręczyciel musiał wstawić sobie w piwnicy nowe drzwi, bo w starych na środku pozostała dziura po jego…głowie.
Trafiła kosa na kamień, czyli cisza przed burzą
Przez dobre dwa miesiące w całej kamienicy przy ul. Bolesława Chrobrego 13 w Stargardzie Szczecińskim zapanował nieznany dotąd spokój. Żadnych anonimów rzucanych sąsiadom pod drzwi. Przestały ginąć żarówki i listy ze skrzynek na listy. Dzieci mogły spokojnie i swobodnie się bawić. Położona enty raz z rzędu wycieraczka na korytarzu, pierwszy raz od lat przeleżała na swym miejscu więcej niż dzień. Dziwnym zbiegiem okoliczności nikt także nie załatwiał swych potrzeb fizjologicznych na klatce schodowej, a przykręcona przez Spółdzielnię Mieszkaniową do drzwi wejściowych „nóżka” nie stała się obiektem niczyjego wandalizmu. Także z wiszących na korytarzu kwiatów przestała się lać benzyna, a piwnica przestała być miejscem alkoholowych libacji. Przynoszone przez kolporterów gazetki reklamowe sieci Netto, czy Kaufland leżały na półce na gazetki wewnątrz budynku i nikt ich nie wyrzucał do śmietnika przed tym jak ktokolwiek z mieszkańców zdążył się z nimi zapoznać. Niestety nikt i nic nie przywróciło życie „Sabie”, którą <pobity> dręczyciel dużo wcześniej otruł zatrutą kiełbasą.
Były więzień zadzwonił po posiłki. Synek: bandyta z Małkocina wybił jego sąsiadce okna
To, że ktoś odważył się położyć kres nieboszczyka Zakrzewskiego, nie dawało byłemu więźniowi spokoju. Sąsiedzi byli wdzięczni panu Tomkowi, że odważył się przeciwstawić ich wieloletniemu oprawcy. Przede wszystkim spokój psychiczny odzyskała jego matka, mająca wątpliwą przyjemność mieszkać koło psychopaty Jana Z. Spokój mieszkańców kamienicy szybko jednak został zmącony. Po blisko dwumiesięcznym okresie normalności Jan Z wezwał na pomoc swojego syna. Gangster Krzysztof Z.z Małkocina, na co dzień zadający się z półświatkiem: złodziej, oszust, bandyta i paser w odwecie za to, że starsza pani doniosła na jego ojca Policji powybijał jej o 2 w nocy wszystkie szyby w domu. Zastraszaniu mieszkańców bloku nie było końca. Dręczyciel Jan Z. napisał odręcznie 30 liścików z pogróżkami i wrzucił je wszystkim sąsiadom do skrzynek na listy. < ty możesz być następny> brzmiał komunikat na kartce w kratkę napisany przez psychopatę Jana Z. Kolejnej nocy Jan Z. włamał się innej sąsiadce do piwnicy i ukradł jej rower. Przy okazji załatwił swoje potrzeby fizjologiczne na korytarzu i upojony alkoholem…zasnął koło odchodów. Kiedy o zajściu dowiedział się syn Pani Jolanty, sprawy nabrały dynamiki nieznanej dotąd przez lata. Mężczyzna napisał wniosek o eksmisje dręczyciela i jego żony. Zaniósł go do Spółdzielni Mieszkaniowej. Powiadomił o zajściu policję i prokuraturę. Zainteresował się też praktykami nielegalnego handlu miodem w piwnicy przez Jana Z. Urząd Skarbowy natychmiast zareagował karząc dręczyciela grzywną za prowadzenie niezarejestrowanej działalności gospodarczej. Pan Tomasz wraz z mama założyli także rolety antywłamaniowe i kraty w oknach mieszkania mamy oraz monitoring drzwi wejściowych i okien. To w skuteczny sposób zniechęciło bandytę z Małkocina do kolejnego wybijania kobiecie okien. Na koniec , pan Tomasz opublikował artykuł prasowy w lokalnej gazecie na temat dręczycieli Ireny i Jana Z. W szczególności to ostatnie wyprowadziło bandytę Krzysztofa Z. z Małkocina z równowagi. Postanowił odwiedzić dziennikarza w redakcji.
Niecodzienne odwiedziny.
Na przywitanie przyniósł siekierę i kij bejsbolowy
– Do dziś pamiętam ten dzień. To był 23 marca 2009 – mówi pani Agnieszka, ówczesna stażystka w lokalnej redakcji gazety „7 Dni Powiatu Stargardzkiego”. Nie wiedziałam kto to jest. Wpadł z kijem i siekierą do redakcji. Szukał Tomka Pileckiego. Tomek siedział za ścianą. Teraz, może to brzmi śmiesznie, ale niech pani wczuje się w sytuację, gdy jakiś psychopata wpada do Pani redakcji, w sekretariacie jest pani sama, bo dziennikarze są w terenie. Szuka faceta, który też jest sam i nie za bardzo będzie się mógł obronić. Bo czym by miał odpierać atak szaleńca? Ołówkiem? Sytuacja była naprawdę nieciekawa i Bóg miał nas w swojej opiece, bo gdyby nie trzeźwa reakcja Tomasza, dzisiaj mogli byśmy ze sobą nie rozmawiać, mówi pani Agnieszka. – Pamiętam tylko jego łeb – taki typowo psi, jak owczarka niemieckiego i tę siekierę. Z czerwonym trzonkiem. Nówka, nie używana – mówi Tomasz Pilecki. Za bardzo nie wiedziałem kto to w ogóle jest bo ja tego bandyty dotąd na oczy nie widziałem. Tylko z relacji sąsiadki mojej mamy, która przyuważyła go paląc o 2 w nocy papierosa jak wybijał mamie okna w domu. Ale nie, on się jednak nie pomylił, bo zawołał do mnie na cha i na ku i na sku i co to ma być? I zza pazuchy wyciągnął aktualne wydanie naszej gazety gdzie opisani byli jego mamusia i tatuś – dręczyciele z ul. Bolesława Chrobrego 13 w Stargardzie. Odpowiedziałem więc, że to artykuł o dwóch bandytach. Chyba znowu go zdenerwowałem, bo wówczas, poważnie zrobiło się nieciekawie. Psychopata Zakrzewski z małkocina siekierę zanurzył w biurku i rzucił się na mnie z pięściami. Poszarpaliśmy się trochę. Szczerze pani powiem, że spodziewałem się po takim gangsterze czegoś więcej, bo wchodzi w czarnej skórze, w ciemnych okularach, wyposażony w fachowy sprzęt, a jak przychodzi co do czego i lekko go oklepałem, to ten z przerażeniem w oczach, w podartej koszuli i rozerwanych spodniach zaczął uciekać z redakcji. Porwana koszula całkiem mu się zsunęła przez nogi i z gołą klatą uciekł na korytarz, prosto w objęcia Policji i ochrony biurowca ZNTK, które wezwała pani Agnieszka. Wiem, że ja się nie powinienem z tego śmiać, bo dla Agi, czy w zasadzie dla każdego w miarę normalnego człowieka to jest ekstremalnie ciężkie psychicznie doznanie, ale nie mogę powstrzymać się od śmiechu pani redaktor. Pierwsze co powiedział Policji, gdy ci skuwali go w kajdany i wywozili na <dołek> to, że rozerwałem mu koszulkę i spodnie. I że wróci tu jeszcze po pieniądze za zniszczone ubrania. Pedalską czerwoną koszulkę wycenił, pani redaktor, na 200 zł. Chyba do dziś czeka, na te 200 zł ( śmiech). Wychodzi więc na to, pani redaktor, że bandyta jest mocny wobec 60 – letniej emerytki której pod osłoną nocy wybił szybu w domu. Kiedy natomiast miał okazję pokazać swoją „moc” z kimś równym sobie, to wolał dać się skuć policjantowi w kajdanki, niż kontynuować <sparing> w redakcji . Pamiętam jeszcze jak mój kolega, ś.p. Marek Wieczorek, który miał niedaleko nas swoje biuro Nauki Jazdy przyszedł do mnie wieczorem i powiedział, że Zakrzewski na korytarzu nie mógł darować sobie tej koszulki, którą mu zniszczyłem. Był chyba do niej bardzo przywiązany – mówi Tomasz Pilecki.
Bandycka napaść przestępcy z Małkocina… bezkarna
Dużym zaskoczeniem dla wszystkich, którzy widzieli bandycką napaść psychopaty Zakrzewskiego z Małkocina na redakcję lokalnej gazety i redaktora Tomasza Pileckiego był fakt, że bandytę, po 48 godzinach, prokurator rejonowy w Stargardzie Szczecińskim nakazał wypuścić. W napadzie z siekierą, zdemolowaniu redakcji i groźbach pozbawienia życia kierowanych wobec Tomasza Pileckiego prokuratorzy stargardzkiej prokuratury rejonowej nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Na takie uzasadnienie postanowienia, zażalenie wywiódł pokrzywdzony Tomasz Pilecki. Kolejnym szokiem dla wszystkich wokół była decyzja stargardzkiego sądu, która zaskarżone postanowienie utrzymała w mocy. To precedensowy przypadek, aby nie penalizowano tak groźnych czynów przestępczych w wykonaniu przestępcy o barwnej karcie karnej. Lokalna redakcja wszczęła zatem swoje wewnętrzne dziennikarskie śledztwo na temat osoby Krzysztofa Z. z Małkocina, jego działalności przestępczej i powiązań gangstera ze stargardzkimi organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości. Efekty ponad trzymiesięcznej pracy śledczej okazały się porażające. O swoich odkryciach dziennikarze, wówczas już: tygodnika 7 Dni Stargardu i gazety Głos Choszczeński opublikowali obszerny materiał prasowy. Od tego momentu, czyli od dobrych trzech lat dziennikarze, a w szczególności redaktor naczelny Tomasz Pilecki, są regularnie szkalowani, zniesławiani i znieważani za pomocą Internetu przez bandytę Krzysztofa Z z Małkocina z jednej, natomiast prześladowani przez stargardzki sąd i prokuraturę z drugiej strony. Czego boi się prokurator rejonowy w Stargardzie Adam Szurek? Dlaczego prokurator Arkadiusz Wesołowski z prokuratury rejonowej w Stargardzie Szczecińskim kontaktował się poza prokuraturą z przestępcą Krzysztofem Z? Jaki cel miało włączenie się stargardzkiej prokuratury do prywatnego aktu oskarżenia skierowanego przez przestępców Z, przeciwko lokalnej redakcji za rzekome naruszenie ich dóbr osobistych w publikacji prasowej ? Dlaczego Irena i Jan. Z. stalkerzy i dręczyciele z ul. Bolesława Chrobrego 13 w Stargardzie Szczecińskim nie zostali skazani za wieloletnie dręczenie swoich sąsiadów? Czy Mariusz J.,były prezes sądu w Stargardzie Szczecińskim wywierał naciski na sędzię Halinę Waluś, aby ta skazała redaktora naczelnego Tomasza Pileckiego za zniesławienie bandytów w prasie? Jaki interes ma stargardzki wymiar sprawiedliwości w chronieniu dręczycieli z ul Chrobrego i ich syna bandyty z Małkocina ?
10 lat slalkingu, dręczenia i nękania przez parę psychopatów z ul. Chrobrego bez wyroku
Także kilka zawiadomień o popełnieniu przestępstw dręczenia, stalkingu i nękania osób prywatnych, firm i dzieci przez psychopatów Jana i Irenę Z. nie doczekało się postawienia zwyrodnialców przed obliczem sądu. Stargardzcy prokuratorzy przekazywali sobie sprawy Zakrzewskich jak gorącego kartofla. Co zatem tak parzyło nadzorujących postępowania przygotowawcze? Do stargardzkiej prokuratury zawiadomienie o nękaniu przez Jana i Irenę Z. złożyło siedem osób. 3 sąsiadów, dwóch dziennikarzy i trzech mieszkańców oddalonego o 200 metrów od Z. bloku mieszkalnego. Swoje zawiadomienie poparli rzetelnie zgromadzonym materiałem dowodowym. Były to przede wszystkim odręcznie pisane anonimy z pogróżkami wrzucane przez dręczyciela Jana Z. do skrzynek na listy, także liczne smsmy z groźbami pozbawienia zdrowia i życia, a także billingi rozmów z telefonu stacjonarnego o numerze: 091 578 31 24. To z tego numeru Z. wydzwaniał między innymi do dziennikarza Tomasza Pileckiego. – Każdą rozmowę ze mną zaczynał od słów ty chu, ty ku, ty sku itd. Straszył, że spali mi dom, porwie dzieci, podpali mnie benzyną i wrzuci do jeziora, czy rzeki. Dziennie potrafił wykonać z pięćdziesiąt takich połączeń. To jest psychopata, pani redaktor. Kupował sobie startery w różnych sieciach komórkowych i wysyłał mi z różnych numerów telefonów wulgarne smsy. Treści na ogół były te same, które przytoczyłem przed chwilą. Na początku byłem zdziwiony, że takiemu staremu dziadzisku w ogóle chcę się bawić w takie rzeczy. Przecież to wymaga dość dużego nakładu czasu i starań, aby idioty nikt nie namierzył. On czuł, że nic mu za to nikt nie zrobi, dlatego dręczył dalej, nękał i zastraszał. Na przesłuchaniach w prokuraturze rżnął schorowanego, niedołężnego, po kilku zawałach.
Mnie takie tanie chwyty nie łapią, pani redaktor. Było nie chlać denaturatu, to by zawałów nie miał – komentuje sprawę Tomasz Pilecki. W każdym razie bandyta pozostał bezkarny i to jest kompromitacją stargardzkiej prokuratury. Żadno z siedmiu postępowań przygotowawczych prowadzonych przeciw degeneratom z Chrobrego nie doczekało się postawienia im zarzutów. 3 prywatne akty oskarżenia, które ofiary dręczycieli skierowali do stargardzkiego sądu zakończyły się niczym. Pokrzywdzeni przez 75- letnich dziś dręczycieli przecierali oczy ze zdziwienia nad cudami, które działy się na sądowej sali. Sędziowie prowadzący postępowania stawali na głowie, aby bandytom z Chrobrego 13 włos nie spadł z głowy.
– Kryminalne czyny Jana Z. tłumaczyli wiekiem, lekką schizofrenią, kilkoma zawałami serca. Tylko co to ma do rzeczy? Jak ja ukradnę komuś samochód i będę miała 75 lat i kilka zawałów serca to zwolni mnie to od odpowiedzialności karnej? Ten człowiek zabrał mi kilka lat życia, zamienił życie moje i mojego dziecka w koszmar. Córka do dziś wspomina lata dzieciństwa, w których ten psychopata się nad nami znęcał – mówi była sąsiadka Ireny i Jana Z. – Mnie dziwi tylko jedno. Skoro mam billing, mam nagraną rozmowę, słychać bardzo dobrze pijacki głos Jana Z., mamy samego degenerata na ławie oskarżonych, możemy porównać jego głos z głosem z nagrania, mamy dokument z TP, dziś ORANGE, potwierdzający, że ten numer telefonu należy do Ireny Z, bo ona figuruje na umowie z TP jako właściciel numeru, w końcu mamy stertę odręcznie pisanych przez tych psychopatów anonimów, które łatwo sprawdzić z ich pismem, mamy zeznania pokrzywdzonych, do ciężkiej cholery, co stoi na przeszkodzie, żeby tych dwóch staruchów wysłać na 10 lat za kraty? Pyta podniesionym głosem Tomasz Pilecki. –Jedna z ich ofiar chciała targnąć się na własne życie. Za coś takiego właśnie grozi 10 lat. Tych dwoje powinno zakończyć swój żywot w systemie izolacji penitencjarnej –dodaje. Tymczasem za kraty stargardzki sąd chciał wysłać…dziennikarzy, za to ze ośmielili się opisać absurdalność sytuacji w prasowym artykule.
Wierzyć się nie chce ile p. Pilecki wycierpiał od tych bandytów zakrzewskich i ochraniającej ich mafii w togach: walusiowej, klimczakowej i jasiona.
Ten bandyta zakrzewski że stargardu to postrach regionu. wybijał ludziom okna, włamywał się do domów, napadał, bił kopał po całym ciele. To człowiek od brudnej roboty byłego prezesa sądu w Stargardzie Jasiona. Ludzie mówią, że podobno Zakrzewski także zajmuje się wywożeniem do lasu na zlecenie Waluś, Klimczak i Jasiona
A ja może trochę z innej beczki zadam pytanie jak to możliwe że bandyta Zakrzewski z Małkocina od tylu lat jest bezkarny? Może po prostu śmiecia należy wywieźć do lasu, tak jak on wywozi ludzi na zlecenie swoich szefów z SR w Stargardzie?
Stara tego całego bandyty zakrzewskiego z Małkocina Bożenka jakiś lewy interes otworzyła w Stargardzie na Czarnieckiego. Udziela ludziom lichwiarskich pożyczek. Uważajcie na tą złodziejską firemkę :http://www.bbksafefinance.pl/
Jak ten śmieć z Małkocina, bandyta zakrzewski nieprzerwanie czuje się nękany od 12 lat to myślę, że w psychiatryku zrozumieją jego dramat xD. Na zamknięty oddział debila zamknąć. Co za typ. Było nie kraść, nie włamywać się ludziom, nie wybijać szyb, nie podpalać aut, nie ganiać z maczetę po mieście to by debila nikt nękał. Szczękę wybić takiemu śmieciowi jak ten zakrzewski to za mało. Współczuję dziennikarzowi i Jego rodzinie że tyle się wycierpieli od tch skur….li zakrzewskich.
Śmieć z Małkocina w jedną beczkę z Jasionem i do lasu. Dopóki nie poczują co robili innym to nie zrozumieją. Brak reakcji za strony wymiaru sprawiedliwości powinien powodować obywatelskie wymierzanie sprawiedliwości zgodne ze starym testamentem „oko za oko, ząb za ząb”
Ten bandyta zakrzewski z Małkocina pracuje teraz w HIAB CARGOTEC w Stargardzie na taśmie. Wydrukuję ten artykuł i porozdaję pracownikom żeby wiedzieli z jakim śmieciem pracują. Napluć melą w pysk tego śmiecia zakrzewskiego to za mało.
Zakrzewski z Małkocina 1a pod Stargardem jeszcze na wolności? Mnie w 2009 roku ten bandyta dotkliwie pobił. Jego stara prowadzi jakieś lewe pożyczki na wysoki procent na Czarnieckiego w Stargardzie
Onanista z Małkocina 1a marszczy teraz pewnie Freda i dzwoni pewnie już do Wesołowskiego i suchej na wiór Iwanickiej Zwanskiej z prośbą o ściganie internetow, którzy go osmarowali w internetach??
Mnie ten psychol zakrzewski wlamał się koiedyś do garażu i ukradł dwa rowery
To wstrętny zakrzewski bandyta. Zwyrola z Małkocina w betonowe buty i do odry chu…ja jednego .
Zapewniam, że takich kryminalistów jak ten Zakrzewski ze Starogardu Szczecińskiego którzy są ludźmi od brudnej roboty sędziów czy prokuratorów jest dużo więcej. U nas w Świnoujściu działa mafia ustawiająca wyroki. Temat dla p.red. Tomasza Pileckiego.