Listy do redakcji

Czwartego września 2009r moja małżonka zgłosiła się na zaplanowany zabieg do szpitala DCR Kamienna Góra. Na który to według biegłych przy schorzeniach kręgosłupa jakie posiadała nie powinna być zakwalifikowana. Był to błąd. Do szpitala po dwudniowej przepustce w dniach 04.09.2009-do 06.09.2009r w uzgodnionym terminie udała się samodzielnie swoim samochodem jako zdrowa kobieta, jedynie ze schorzeniami przepuklinowymi kręgosłupa. Zabieg ten był zabiegiem małoinwazyjnym tzw. IDET . Wykonany został specjalistyczną kaniuką w dniu 08.09.2009r.

O skutkach ubocznych takich jak infekcja czy zapalenie krążka nie została poinformowana, na zabieg nie wyraziła pisemnej zgody, o czym szerzej w dokumentacji OIL. Zabieg przeprowadzono.
Biegły wskazał na nieprawidłowości w karcie operacyjnej, a mianowicie na brak naklejki identyfikacyjnej użytej kaniuki.

Jako że jest to sprzęt jednorazowego użytku, na zarzuty szpitala odpowiedział że sprzęt ten nie nadaje się do sterylizacji a jedynie po wykorzystaniu do utylizacji. Opinię swą podtrzymując. Kaniuka tego typu to koszt dla szpitala około trzech tysięcy złotych.

W czasie pobytu małżonki w tym szpitalu Sanepid prowadził postępowanie egzekucyjne w stosunku do szpitala nakładając mandat w kwocie 3000zł.

W takich warunkach epidemiologicznych odbył się zabieg w którym doszło do zakażenia. Opinia biegłego brzmi: „ do zakażenia z największym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością doszło podczas zabiegu IDET” w tym szpitalu. A dlaczego takie sformułowanie ,dlatego że jak stwierdzili biegli nie wykonano podstawowych badań w celu określenia drobnoustroju. W szpitalu tym my rodzina niejednokrotnie interweniowaliśmy. W tym szpitalu moja małżonka umierała, dopiero nasza ostra interwencja oraz telefon pod nr. alarmowy 112 spowodowała przyjazd karetki do tego szpitala. Uratowaliśmy jej życie. W tej sprawie wypowiedział się również biegły stwierdzając. Tak specjalistyczny szpital nie posiadał umowy z ratownictwem medycznym, a całe zdarzenie opisując szerzej. W specjalizacji szpitala znajduje się informacja że jako jeden z niewielu na Dolnym Śląsku leczy infekcyjne, bakteryjne zapalenia kości oraz stawów.
Więc nie sadzę aby brak działań lekarzy z tego szpitala, nie były one działaniami nieświadomymi, oni na te skutki godzili się mieli tego pełną świadomość, a stan w jakim się znalazła ignorowali. To nie były błędy to była IGNORANCJA.

Lecz był to okres weekendowy. (o działaniach tych lekarzy wypowiedział się dosadnie rzecznik OIL jak również biegli sądowi ,wypowiedział się również Kierownik Oddziału Neurochirurgii Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku Pan Prof. Kloc jak i inni. Szczegółowy opis zdarzeń do jakich doszło w DCR Kamienna Góra dołączam do tego pisma a jest nią odpowiedź z października tego roku do PO w Jeleniej Górze)
Natomiast opinia sporządzona przez ZMS we Wrocławiu dla potrzeb prowadzonego dochodzenia jest opinią zmanipulowaną, jest opinią protoplastą którą posługiwały się następne prokuratury jak i ZMSY. Opinia ta powstała na fałszywie sfabrykowanych schorzeniach obciążających pacjentkę przez szpital w Świdnicy. Opinia ta kompletnie nie odnosi się do zdarzeń w DCR K.G. W opinii tej znajduje się również zapis potwierdzający pobyt małżonki w tym szpitalu w czasie którym na przepustce przebywała w domu.

Jak już powyżej wspomniałem w związku z naszą interwencją pod nr 112 w DCR Kamienna Góra żona w stanie agonalnym z 5% szansą na przeżycie została przewieziona do RSS w Świdnicy. W czasie kilku godzinnego umierania w DCR lekarze z tej placówki nie wdrożyli kompletnie żadnego leczenia, po przyjeździe pogotowia szukano dla niej szpitala który zgodzi się ją przyjąć. Zaangażowano również w tym celu rodzinę, oczekiwali na śmierć pacjentki?. (szczegółowo o tym zdarzeniu w orzeczeniu biegłego)

Po przewiezieniu żony do RSS w Świdnicy wdrożono intensywne leczenie, na oddziale ratunkowym zaintubowano żonę oraz wykonano TK głowy jak i TK brzucha. TK brzucha najprawdopodobniej uwidoczniało również układ kostny kręgosłupa, to badanie okazało się badaniem z przyczyn technicznych nie do odczytu?? z zaleceniem o powtórne powtórzenie tego badania, badania kręgosłupa nie powtórzono przez kolejne 10 miesięcy. Badanie obrazowe kręgosłupa wykonano dopiero po około dziesięciu miesiącach w innym szpitalu.

(Opinia Profesor Pani Figlerowicz brzmi: badanie kręgosłupa należało wykonać na każdym oddziale na którym żona przebywała na którym była leczona. A więc doszło do ZANIECHAŃ które wszyscy skrzętnie ukrywają. Jest sytuacją wprost nieprawdopodobną nawet dla laika aby stan w jakim się żona znalazła a wystąpił on po zabiegu na kręgosłupie a przez tak długi okres nikt tego kręgosłupa nie zdiagnozował nawet nie podejmując próby jego zdiagnozowania. Na temat tych zdarzeń dotyczących dwóch następnych szpitali nie wypowiedział się również OIL we Wrocławiu choć skarga dotyczyła wszystkich trzech podmiotów, akt o ukaranie lekarza został sporządzony jedynie w stosunku do DCR Kamienna Góra. Żadnych informacji co do pozostałych podmiotów w związku ze skargą z tejże izby nie otrzymaliśmy. Czyżby liczono że na tym Poprzestaniemy? Poprzestalibyśmy lecz doszło do tragicznego w skutkach ZANIECHANIA DIAGNOSTYCZNEGO.)

Konsekwencją tych zaniechań według opinii biegłego ortopedy z czerwca tego roku jest obecny stan zdrowotny mojej żony 95% ortopedyczny trwały usterek na zdrowiu , brak kręgu w kręgosłupie tak zwany zainfekowany staw rzekomy i inne. Przyczynę tego biegły ściśle wiąże z zabiegiem IDET wykonanym we wrześniu 2009r w DCR Kamienna Góra.

Lekarzem nie jestem nie posiadam wiedzy szczególnej, natomiast podczas wizyt u wielu specjalistów pozyskuję luźne opinie lekarskie o przyczynach zaistniałych chorób. Tak więc jako laik jak określił to jeden z biegłych, przez okres zaniechań bakteria sukcesywnie atakowała organizm doprowadzając do niekorzystnych zdarzeń zdrowotnych także wewnątrz organizmu.

Tak więc już na tym etapie próbowano już coś ukryć. Wszak Pani Ordynator Marczyńska była znajomą jednego z lekarzy z DCR. Żonę przekazano na OIOM wdrożono intensywną antybiotykoterapię wykonano posiewy krwi. W posiewach już w drugim dniu pobytu żony określono bakterię, był nią gronkowiec złocisty, antybiotykoterapię uznano za celowaną. W tym okresie odleżyny jeszcze nie było. Na oddziale OIOM żona przebywała około 10 dni. 
Od czasu przyjęcia na OIOM lewą rękę miała bardzo spuchniętą (zapis w karcie wypisu z tego szpitala „wywiad z chorą” ten fakt jest uwidoczniony)

W związku z tą okolicznością wielokrotnie zadawaliśmy pytanie personelowi medycznemu, od czego ta ręka jest tak spuchnięta, odpowiadano nam że chyba od kroplówek, to co tutaj uwypuklam jest istotnym elementem jak gdyby nie zauważonym również przez biegłych. Niestety trzy tygodnie później na oddziale neurologii okazało się że była tam ropa. Po kilku dniach pobytu na oddziale OIOM odstąpiono od antybiotykoterapii tylko na podstawie wyniku CRP nie potwierdzając skuteczności posiewem krwi (biegły to zdarzenie określił jako ewidentny błąd oraz zbyt wczesne odstąpienie od antybiotykoterapii, w opinii tej biegły stwierdził że późniejsza antybiotykoterapia był antybiotykoterapią przypadkową).

Podczas pobytu na OIOM ie po wybudzeniu żony ze stanu śpiączki farmakologicznej lekarze zlecili rodzinie zakup lekko strawnych potraw typu BEBIKO dla niemowląt. Zakupiliśmy te potrawy, żona tym się odżywiała. Jakież było nasze zdziwienie gdy w karcie wypisu z tego oddziału znalazło się zdanie „rodzina dożywiała pacjentkę” potraktowaliśmy ten zapis jako zarzut. W późniejszych działaniach prokuratur jak również powstających opinii ZMS stwierdzano że jedną z przyczyn tak ciężkiego stanu żony była między innymi otyłość jak i inne z konfabulowane choroby. Jesteśmy w stanie udowodnić, że jest to nieprawdą. Ordynator oddziału OIOM prosił rodzinę abyśmy załatwili żonie inny szpital, bo jest już wyleczona najlepiej rehabilitację.

Siostra żony w tym czasie przebywała w Janikowie pod Jelenią Górą szpitalu rehabilitacyjnym- sanatorium, udała się do Pani Ordynator z tego szpitala z prośbą o przyjęcie żony na oddział. Pani Ordynator po przedstawieniu jej historii choroby stwierdziła że przyjmie żonę lecz dopiero po zakończeniu leczenia. A takie leczenie sepsy może potrwać co najmniej pół roku a nawet dłużej. To jednak lekarze bezpośrednio z pacjentką nie związani wiedzę jakąś posiadają a był to lekarz nie zajmujący się zakażeniami. My natomiast cały czas mieliśmy zaufanie do lekarzy bezpośrednio związanych z leczeniem żony.

Szpitala nie znaleźliśmy, po dziesięciu dniach pobytu na OIOMie żonę przekazano z potwornymi bólami kręgosłupa w odcinku lędźwiowym , brakiem czucia od pasa w dół, z bezwładnymi stopami spuchniętą lewą ręką oraz bolącym prawym barkiem na oddział neurologiczny bez śladów odleżyny, odcinek kości krzyżowej był podczas pobytu na oddziale OIOM szczególnie obserwowany oraz pielęgnowany, na tym oddziale pielęgniarki stosowały również rękawiczki napełnione wodą które podkładały pod pięty aby nie doszło do odleżyn.. Podczas pobytu na neurologii żona bardzo skarżyła się na ból kręgosłupa odcinka lędźwiowego który zwielokrotnił się na materacu antyodleżynowym.

Podczas jednej z wizyt po skargach żony na potworny ból kręgosłupa Pani Ordynator zleciła usunięcie tego materaca. Po kilkunastu dniach zaczęła tworzyć się odleżyna, zlecono rodzinie zakup plastrów odleżynowych co też niezwłocznie uczyniliśmy, można było nas również poinformować o zakupie odpowiedniego materaca do tego typu schorzeń (wypowiedz biegłego: niezależnie od przyczyn, tego materaca nie należało usuwać).

Czyż nie doszło do naruszenia procedur antyodleżynowych, szpital ten posiadał certyfikat. A może jestem w błędzie uważając że naruszenie tychże procedur nie jest błędem i szpital nie ponosi odpowiedzialności? Odleżyna ta trwa do dnia dzisiejszego, do infekcji organizmu nie dochodzi już od lat kilku. Odleżyną w wielu przypadkach posługują się również biegli określając ją jako potencjalne źródło powtórnych zakażeń do których dochodziło podczas dalszych zdarzeń, lecz odleżyna ta była odleżyną czystą jak wskazują na to wypisy szpitalne. Odleżynę traktują jako zasłonę dymną w przypadku określenia źródła zakażenia które znajdowało się w miejscu wykonywanego zabiegu IDET w kręgosłupie. Żona do szpitala przyjęta była bez odleżyn.

W trakcie pobytu żony w RSS prywatnie wynajęliśmy rehabilitantkę ponieważ na OIOMie w danej chwili rehabilitantka przebywała na zwolnieniu. Pani ta za zgodą Pani Ordynator przeszła również z żoną na oddział neurologiczny w celu jej usprawniania i rehabilitacji. Pani ta wysnuła podejrzenie i poinformowała nas, że opadające stopy wyglądają Jej na uszkodzenia odcinka lędźwiowego kręgosłupa, obiecała nam pomoc, zna osobiście bardzo dobrego neurochirurga ze Szczecina. My również takie podejrzenia mieliśmy. Prawa stopa opadła żonie dobę po zabiegu w DCR Kamienna Góra. To zdarzenie jest bardzo istotne lecz w większości opinii jest ono nie zauważone jak gdyby celowo pomijane.

Udaliśmy się niezwłocznie do Pani Ordynator przedstawiliśmy nasze spostrzeżenia zapytaliśmy o stan kręgosłupa. Pani Ordynator Marczyńska uszkodzenie kręgosłupa wykluczyła stwierdzając że jest to polineuropatia, tylko na jakiej podstawie? Chyba tylko na podstawie tego TK o którym wcześniej wspomniałem, lub nie pełnego badania EMG, tak więc okłamano nas a był to czas na wdrożenie wczesnego leczenia.(biegły sądowy w swej opinii polineuropatię jako chorobę poddał w wątpliwość). Zaufaliśmy Pani Ordynator Marczyńskiej rezygnując z usług Pani rehabilitantki, darząc nieograniczonym zaufaniem lekarzy popełniliśmy niewybaczalny błąd.

Tak więc Panią tą oskarżamy nie o błąd lecz o celowe działanie, zaniechanie jak i ukrycie ignorancji kolegów szpitala DCR, a konsekwencją tego była dalsza progresja zakażenia i niszczenie tkanki kostnej sąsiadujących kręgosłupa i inne. Leczenie żony, jak i załatwienie specjalistycznego szpitala podjęlibyśmy natychmiast a nawet finansując je z własnych środków jakie w tym okresie posiadaliśmy.

Na oddziale neurologicznym żona powtórnie zagorączkowała ,dopiero po około trzech tygodniach od przyjęcia na OIOM RSS wykonano USG ręki, wezwano chirurga który naciął nabrzmiałą rękę. Z ręki wydobyła się znaczna ilość treści ropnej. W tym czasie jeszcze odleżyny nie było. Po tym zdarzeniu zaczęły się tworzyć ogniska ropne w okolicy pośladków i kości krzyżowej. Przez Ordynatorkę został wezwany chirurg który się nie pojawił.

W RSS uratowano wprawdzie żonie życie, lecz nic poza tym, natomiast bardzo zaangażowano się w tworzeniu i obciążeniu żony nieprawdziwymi chorobami z przeszłości na które niby żona chorowała. Tak jeden jedyny raz w swoim życiu 1994r była hospitalizowana przeszła operację ropnia jajnika. A o zdarzeniu tym poinformowała. O tym zdarzeniu również ja podczas pobytu żony na OIOM poinformowałem ordynatora przedstawiając stosowny dokument( biegły w swej opinii orzekł że to zdarzenie po tylu latach nie miało wpływu na stan w jakim chora się znalazła)

I znów zaangażowano nas, rodzinę w poszukiwaniu następnego szpitala który będzie moją Małgosię leczył, Pani Ordynatorka kontaktowała się ze szpitalem zakaźnym we Wrocławiu w sprawie przeniesienia pacjentki do tego szpitala, jak nam przekazała rozmawiała z lekarzem Panem Piszko który odpowiedział tej Pani „ sami sobie leczcie”. Stanowczo zażądała abyśmy załatwili szpital, że jeśli nie załatwimy szpitala we Wrocławiu to przeniesie żonę do szpitala zakaźnego w Wałbrzychu.

Więc zaczęliśmy szukać znajomości, Profesor Gładysz po znajomości zgodził się przyjąć żonę na oddział. W trakcie tego zdarzenia wynikła dość zastanawiająca sytuacja. Podeszła do nas zdenerwowana Pani Ordynator z zapytaniem czy my podważamy jej decyzję diagnozy określającej chorobę tzn. POLINEUROPATIE. Odpowiedzieliśmy że nic takiego nie miało miejsca, odpowiedziała nam że dzwonił do niej Konsultant neurolog. W jakim celu nie wiemy.

Po przejęciu żony do szpitala zakaźnego wykonano wiele konsultacji. Zlecono wizytę neurologiczną. Pani neurolog przebywała z żoną podczas badania w izolatce w której małżonka była hospitalizowana, badanie polegało na użyciu jedynie młoteczka neurologicznego. A wynik swojego badania oparła na dokumentacji z poprzedniego szpitala.  

Poproszono chirurga który naciął ropnie w okolicy pośladków z których wydobyła się znaczna ilość treści ropnej. Lecz nieprawdopodobną sytuacją jest zaniechanie w tak specjalistycznym szpitalu diagnostyki kręgosłupa opierając się jedynie na opiniach i badaniach z poprzedniego szpitala. W szpitalu tym znajduje się specjalistyczny sprzęt diagnostyczny  jak i ortopedzi.

W sprawie odleżyny wezwano chirurga z innego oddziału który dokonał oględzin i podjął się w warunkach sali operacyjnej oczyszczenie odleżyny z martwej tkanki. Po zabiegu żonę odwieziono do izolatki w której była hospitalizowana, czekała na nią córka która przyszła na odwiedziny.

Pielęgniarki żonę ułożyły na łóżku, córka pomagała żonie przy podstawowych czynnościach, szykowała się do wyjścia, żona poprosiła ją by sprawdziła i poprawiła prześcieradło ,uchyliła kołdrę i zdrętwiała całe łózko było w krwi, doszło do krwotoku.

Córka podjęła interwencję wezwano chirurga który zasklepił naczynia krwionośne. Chirurg zarzucił pielęgniarkom złe ułożenia pacjentki po zabiegu natomiast pielęgniarki tłumaczyły się że takiej informacji od lekarza nie otrzymały. Przez cały okres pobytu córki żadna z pielęgniarek do izolatki nawet nie zaglądnęła, co by się stało gdyby córki tam nie było? Żona z upływu krwi najprawdopodobniej by usnęła i już się nie obudziła. W związku z tym zdarzeniem dokonano transfuzji krwi.

Czy w dokumentacji medycznej z tego szpitala jest choćby wzmianka na temat tego zdarzenia ? W wypisie jest tylko wzmianka o transfuzji a z jakiego powodu tego nie ujawniono. Lekarz chirurg zalecał zastosowanie materaca odleżynowego lecz pielęgniarki twierdziły że wolnego nie posiadają, dopiero w końcowej fazie pobytu w tym szpitalu znaleziono materac i go zastosowano, nie przestrzegano procedur antyodleżynowych.

W tym szpitalu doszło do powiększenia się odleżyny z I stopnia do stopnia III .Również w tym szpitalu zobowiązano nas do zakupu plastrów odleżynowych ze srebrem które były źle aplikowane, grzecznie zwróciliśmy uwagę pielęgniarką, odpowiedziały nam że na odleżynach się nie znają.

W związku z taką informacją za zgodą szpitala załatwiliśmy prywatnie pielęgniarkę zajmującą się jedynie odleżynami, pierwsze zdanie jakie usłyszeliśmy od tej Pani , szkoda że doszło do interwencji chirurgicznej. Pielęgniarka ta poinstruowała również pielęgniarki z tamtejszego oddziału jak i czym mają wykonywać opatrunki.

W postępowaniach szpital tłumaczy się że pielęgnacja nad chorą była prawidłowa że zespół pielęgniarski był przeszkolony, jednocześnie po około sześciu latach przedstawiając do sądu cywilnego oraz biegłego jakiś dokument w którym dowodem o prawidłowej opiece pielęgniarskiej i odleżynowej są kreseczki stawiane co 2 godziny, i taki dokument jest świadectwem o prawidłowej opiece nad chorą. Były zmiany pielęgniarskie które się do tego stosowały lecz nie wszystkie. Natomiast zeznania poszkodowanej są dla prokuratury nie wiarygodne.

W sprawie pobytu mojej żony w tym szpitalu Prokurator nie przesłuchał żadnego świadka. Prokuratura Psie Pole wniosła o sporządzenie Opinii Sądowo Lekarskiej przez biegłych ZMS w Katowicach, jakie zapadły decyzje jaka jest treść tej opinii nie wiemy do dnia dzisiejszego. Prokurator nie powiadomił również upoważnionego w tej sprawie prawnika. Posiadając wiedzę z działań poprzednich prokuratur podejrzewam że opinia ZMS w Katowicach jest opinią również dla nas nie korzystną. Podczas przesłuchania personelu przez Prokuraturę radca wniósł również pismo w którym przedstawił Prokuratorowi serię szczegółowych pytań.

I znów nastąpiła sytuacja kiedy kazano szukać nam szpitala okłamując żonę i rodzinę że z sepsy została wyleczona a odleżyna jest przeszkodą umieszczenia żony w szpitalu rehabilitacyjnym. Żona chciała jak najszybciej stanąć na nogach, w szpitalu zakaźnym została spionizowana, zaczęła podnosić nogi oraz ręce czyżby choroba CIP i polineuropatia zaczęła ustępować? cieszyła się że powoli zaczyna być sprawniejsza. W przypadku stanu zapalnego kręgosłupa pionizacja jest przeciwwskazaniem.

Z wielkimi oporami na wniosek szpitala zakaźnego załatwiliśmy ośrodek w Będkowie jest to Hospicjum ale tylko dlatego że w Hospicjum tym będzie intensywnie rehabilitowana i pionizowana, a pacjentki o stanie zapalnym nie poinformowano a wręcz przeciwnie obiecano jej że w tym ośrodku będzie intensywnie rehabilitowana.

W tym ośrodku antybiotykoterapii nie stosowano. Do hospicjum została wypisana ze szpitala zakaźnego bez potwierdzonych badań na posiew .( Jest to jednym z zarzutów biegłego w stosunku do szpitala zakaźnego). Przez okres pobytu w Hospicjum leczenie polegało jedynie na podawaniu środków przeciw bólowych oraz opatrunków odleżyny. W ośrodku tym żona zaczęła poruszać się przy pomocy balkonika, była intensywnie pionizowana co jest bezwzględnym zakazem w przypadku stanów zapalnych kręgosłupa. W ośrodku tym na naszą prośbę wykonano badanie pod względem tarczycy, badanie wypadło pomyślnie, leki na tarczycę zostały odstawione.

Po około trzech miesiącach zaczęto nalegać aby żonę wypisać do domu. Z hospicjum żonę wypisano z podwyższonym markerami zapalnymi, niską hemoglobiną. W hospicjum żadnej antybiotykoterapii celowanej nie stosowano. Tak więc trzymiesięczny pobyt w tym ośrodku był czasem cennym w przypadku leczenia stanu zapalnego kręgosłupa, lecz został on zaprzepaszczony.

Żonę wypisano, w miedzy czasie załatwiliśmy obiecany szpital chirurgii plastycznej, wprost z Hospicjum przewieźliśmy żonę do szpitala gdzie dokonano przeszczepu. W większej części przeszczep się przyjął lecz rana pozostała. Trwa ona do dzisiaj. Po około tygodniowym pobycie wypisano żonę do domu.

Żonę przewiozłem do córki w Obornikach Śląskich. Zaczęła intensywnie spacerować przy pomocy balkonika, stóp nie podnosiła, w ten sposób się rehabilitując. Nastąpił ten tragiczny dzień 10 kwietnia 2010r. Po spacerze żona nagle zagorączkowała około 40 stopni zaczęła majaczyć, byliśmy przekonani że zdenerwowała się. Wezwaliśmy pogotowie Lekarz pogotowia podejrzewał obustronne zapalenie płuc, została przewieziona do szpitala w Trzebnicy, w trakcie pobytu w szpitalu zapalenie płuc zostało wykluczone, do tego szpitala trafiała trzykrotnie. Po każdym wypisie żony do domu utrzymywał się stan podgorączkowy. Była załamana my również. Zdecydowaliśmy się ją leczyć sami w warunkach domowych ponieważ znikąd nie mieliśmy żadnej pomocy. Podczas odbierania wypisu z pierwszego pobytu żony w Trzebnickim szpitala Pani doktor poinformowała mnie że i tak żona tu wróci, zapytałem z jakiego powodu wzruszyła ramionami.

Zdecydowaliśmy się ratować żonę w warunkach domowych. Do domu prywatnie wezwaliśmy lekarza który wypisał nam receptę na antybiotyki Biodacynę/Ampicylinę, antybiotyki te stosował szpital, lekarz zamówił również bardzo drogi antybiotyk w hurtowni w Katowicach którego już nie zdążyliśmy zaaplikować, odwołaliśmy więc zamówienie. Zamówiliśmy prywatnie pielęgniarkę która antybiotyk biodacynę aplikowała w formie kroplówek. Stan podgorączkowy utrzymywał się nadal. Znów wzrost temperatury do 40 stopni. Wezwaliśmy pogotowie w międzyczasie załatwiliśmy skierowanie do szpitala zakaźnego we Wrocławiu.

Profesor Gładysz obiecał nam że w razie jakiś niepomyślnych zdarzeń przyjmie żonę na oddział. Co później okazało się nieprawdą, były to słowa rzucone na odczepnego. Lekarz pogotowia zalecił okłady z zimnych mokrych ręczników. Karetka tego pogotowia zabezpieczała teren Trzebnicki, oświadczono nam że do Wrocławia żony zawieź nie mogą. Natomiast wezwali z Wrocławia karetkę transportową. Po kilku godzinach karetka przetransportowała moją żonę na izbę przyjęć szpitala zakaźnego. Na izbę wezwano lekarza dyżurnego który przeglądnął dokumentację ze szpitala w Trzebnicy i stwierdził że żony nie przyjmie. Stwierdził że w ramach reklamacji Powinien to zrobić szpital w Trzebnicy. Tak więc żonę potraktowano jak jakiś zdezolowany przedmiot którego już nikt naprawiać nie chce. A obiecana pomoc znanego i medialnego Profesora okazała się fikcją i iluzją, pozbyto się nas.

Wożenie żony z sepsą z temp ok.40 stopni w stanie zagrożenia życia trwało całą noc. Nad ranem, z sepsą po raz kolejny przyjęto żonę do szpitala w Trzebnicy. Tym razem Ordynator zmienił lekarza prowadzącego, zmieniono antybiotykoterapię.

Młoda w trakcie specjalizacji Pani Doktor Brudnicka z wielkim zaangażowaniem zainteresowała się stanem żony, poprosiła do współpracy ortopedę, wspólnie z ortopedą zleciła wykonanie zdjęcia RTG. Wynik badania poraził nas oraz żonę, zaprotestowaliśmy jak na podstawie zwykłego zdjęcia RTG tak młoda lekarz mogła dojść do takich wniosków, uważaliśmy to badanie za nieprawdopodobne przecież zajmowali się nią specjaliści jak i Profesorowie. Niestety Pani ta miała rację, został połamany kręg w miejscu wykonanego zabiegu IDET we wrześniu 2009r. Dlaczego dopiero po dziesięciu miesiącach trafiliśmy na tak wspaniałego lekarza, mieliśmy pecha jak nas informowali lekarze. Tam też na 99% znajdowało się źródło zakażenia jak stwierdziła Pani Doktor, stwierdziła także że po analizie dokumentacji, ze szpitala zakaźnego wypisano żonę z sepsą. Niezwłocznie udałem się do tego szpitala, Pana Profesora nie zastałem natomiast lekarka prowadząca nie miał czasu, na przedstawione zarzuty odpowiedziała jedynie że jest jej przykro.

Przedstawione sytuacje opisuję szczegółowo aby przeciwstawić się zakłamaniu opinii biegłych w których to biegli ZMS w Katowicach orzekają że kontynuacja leczenia była prawidłową oraz zaplanowaną!!!

I znowu po znajomości załatwiliśmy szpital Akademii Medycznej we Wrocławiu. Na przyjęcie na oddział neurochirurgii oczekiwaliśmy około miesiąca, w tym czasie żona leczyła się antybiotykiem doustnym przepisanym przez Panią doktor z Trzebnickiego szpitala. Żonę przyjęto do tego szpitala z sepsą, a zdecydował sią ją leczyć jeden z doświadczonych lekarzy.

Stwierdził On że jeśliby to leczenie rozpoczęto wcześniej do takich zniszczeń by nie doszło a być może uniknięto by operacji kręgosłupa, być może powróciłaby władza w stopach ale na to już za późno. Lekarz ten stwierdził że kręg po prostu się rozpuścił w wyniku długotrwałego procesu zapalnego. Na zapytanie czy to z powodu polineuropatii odpowiedział Panie jaka tam polineuropatia. Informację jaką uzyskaliśmy od pewnych lekarzy była taka że jako jedyny lekarz w Polsce zdecydował się operować pacjentkę w tak zaawansowanym stadium zniszczenia kręgosłupa, tym samym ratując przedłużając jej życie. W tym szpitalu zastosowano intensywną trzymiesięczną antybiotykoterapię równolegle z pobytem w komorze hiperbarycznej. Stan zapalny zaczął się wycofywać. Przeprowadzono szereg operacji, od decydującej najważniejszej odstąpiono podczas zabiegu. Po otworzeniu od przodu okazało się że powstały znaczne zrosty które uniemożliwiły przeprowadzenie tego zabiegu. Jak określił to lekarz zbyt późno, operacja mogłaby zagrażać życiu. Bardzo również żałował że od tej operacji musiał obstąpić.

Opisane powyżej zdarzenia które wydarzyły się podczas leczenia mojej małżonki nie podejrzewam aby były one celowe, lecz z całą stanowczością stwierdzam że niektóre z nich były działaniami celowymi i niektórzy lekarze w nich uczestniczący mieli pełną wiadomość ich następstw. Jak choćby ZANIECHANIA DIAGNOSTYCZNE do których doszło celowo w wyrafinowanym postępowaniu lekarzy ich ignorancjii. Podczas hospitalizacji mojej żony ja oraz moje córki byliśmy przy niej obecni przez cały okres jej pobytu w oskarżonych podmiotach. Podczas naszego pobytu zadawaliśmy personelowi wiele pytań jak również podejmowaliśmy liczne interwencje. Lecz lekarzami nie byliśmy i pewne zdarzenia przekazywano nam w fałszywym świetle jak się okazało w późniejszym okresie nasze spostrzeżenia, interwencje i uwagi były działaniami które zapobiegły śmierci mojej żony. Tak więc życie uratowaliśmy zdrowia już nie, choć próbowaliśmy również w jednym przypadku wezwać prywatnie lekarza z zewnątrz, na okoliczność tę posiadam świadka, którego do dnia dzisiejszego nikt nie przesłuchał.

Hipokryzją jest natomiast uzasadnienie o umorzeniu postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Wrocław Stare Miasto. Z treści tego postanowienia jasno wynika że w opinii ZMS w Katowicach brak jest jakiejkolwiek wzmianki w związku z naszymi zeznaniami, najważniejsze okazują się zeznania lekarzy, nasze zeznania i sytuacje do jakich dochodziło są pominięte, przecież my lekarzami nie jesteśmy i w sporze z nimi nie mamy najmniejszych szans. Prowadzone postępowanie przez Prokuraturę było postępowaniem celowanym w kierunku jego umorzenia. Dlatego też 02.lipca 2014r w związku z pismem z dn.27 czerwca 2014r wniosłem zażalenie. Zażalenie to było przedwczesne, lecz nie mogąc się pogodzić treścią pisma i sformułowaniem zarzutów dla ZMS zawartych w tym piśmie spowodowało że to zażalenie sporządziłem, a ze nie w takiej formie prawnikiem nie jestem. Jednym z zarzutów przedstawionych w tym piśmie jest zarzut nie przesłuchania świadków w zbieranym materiale dowodowym.

Pani prokurator w wyniku tego zażalenia zdecydowała się na przesłuchanie świadków. W tym czasie dokumentacja procesowa była już w dyspozycji ZMS w Katowicach, była sporządzana opinia biegłych. Mam spore wątpliwości czy zarzuty oraz zeznania świadków były dostępne opiniującym, czy zostały im przekazane oraz uwzględniane. W omawianym piśmie z 02 lipca 2014r sformułowałem pięć pytań oraz opis z badania TK o którym powyżej szczegółowo pisałem a na które Prokurator jak również opiniujący nie odpowiedział.

Odpowiedział wprawdzie na jedno, że badanie EMG oraz polineuropatia spowodowała że odstąpiono od badań obrazowych kręgosłupa. Badanie EMG w tym szpitalu według Pani neurolog podczas prywatnej domowej wizyty było badaniem niepełnym, zleciła nam wykonanie takiego badania prywatnie zarazem wskazując gabinet na którym można polegać, w badaniu tym stwierdzono uszkodzenia korzeni lub rdzenia kręgowego w miejscu wykonanego zabiegu. Podczas wizyty z żoną w gabinecie neurologicznym zadałem Panu doktorowi pytanie czy możliwe jest zachorowanie na polineuropatię w ciągu doby po zabiegu, odpowiedział że jest to nieprawdopodobne.

Dobę po zabiegu opadła żonie prawa stopa, a jest to istotnym szczegółem, żaden z biegłych tego zdarzenia nie wziął pod rozwagę. Informacja o opadającej prawej stopie jest zawarta w wypisie ze szpitala DCR Kamienna Góra. Według opinii Pani Profesor Figlerowicz: na każdym etapie i pobycie na każdym oddziale ten kręgosłup należało zdiagnozować. A już szczytem hipokryzji jest twierdzenie biegłych że bóle kręgosłupa są spowodowane długotrwałym leżeniem, bóle te wystąpiły już dobę po zabiegu . Nastąpiły one podczas siadania na toaletę dobę po zabiegu w DCR Kamienna Góra, kilka godzin później opadła prawa stopa. Spacer do toalety okazał się ostatnim spacerem w życiu mojej Małgosi. Lekarze powracający z wizyty odwieźli żonę do sali na wózku inwalidzkim.

Bardzo istotnym szczegółem który najprawdopodobniej jest celowo pomijany jest pytanie dlaczego z chwilą przyjęcia oraz podczas pobytu mojej żony na OIOM nie zdiagnozowano spuchniętej lewej ręki. Po trzech tygodniach okazało się że w spuchliźnie znajdowała się treść ropna. Informacja o spuchniętej ręce oraz czasie jej trwania jest ujęta w karcie wypisowej tego szpitala w dziale wywiad z chorą. Działania lekarzy a w szczególności ordynator Pani Doktor Marczyńskiej przede wszystkim były ukierunkowane na szukaniu i wymyślaniu wielu obciążających schorzeń. A celem tym była chęć ukrycie ignorancji lekarzy z DCR Kamienna Góra, doszło do zmowy. Lekarze ze szpitala DCR K.G jako specjaliści, w przypadku zapalenia infekcyjnego krążka międzykręgowego mieli pełną świadomość, znane im były następstwa oraz skutki w przypadku zbyt późnego leczenia zapalenia krążka między kręgowego.

(informację jaką uzyskałem jako laik i osoba nie posiadające wiedzy szczególnej: krążek taki należało bezzwłocznie usunąć aby nie dopuścić do stanu zapalnego kości jednocześnie stosując wielotygodniową /wielomiesięczną celowaną antybiotykoterapię, operacje ratujące życie lub chroniące przed ciężkim kalectwem wykonuje się również w stanie sepsy, podobnie jak w przypadku zapalenia otrzewnej o czym lekarze doskonale wiedzą).

Pani Ordynator Marczyńska była z nimi w kontakcie. Ale zabrakło uczciwości. Wiedząc co się wydarzyło powinni skontaktować się z rodziną, szpitalem oraz wskazać kierunek działania- leczenia. Mieli pełną świadomość jakie mogą być dalsze konsekwencje nie leczonego stanu zapalnego. Ta jednostka chorobowa w szpitalu klinicznym została określona jako JATROGENNYM SPONDYLODISCITIS oznacza zapalenie krążka międzykręgowego oraz sąsiednich elementów kostnych. W tym przypadku jatrogenna (po zabiegu) infekcja ropna (bakteryjna).

Co zawierało badanie TK przeprowadzone przez tą Panią które z przyczyn niby technicznych nie nadawało się do odczytu. Co próbowano w nim ukryć wszak było to badanie uwidaczniające również układ kostny kręgosłupa. Dlaczego Prokurator również w tej sprawie pozostał bierny. Podczas tego badania żona była osobą nie przytomną.

Czy Pani Prokurator nad sprawą się pochyliła? Tak prowadzone postępowanie było postępowaniem żenującym. Prokuratorka prowadząca sprawę jest specjalistą i fachowcem, czy istotą postępowania nie jest wyłuskanie szczegółów w prowadzonych dochodzeniach. Żenujące jest twierdzenie biegłych że plan leczenia był jak gdyby ściśle zaplanowany, pobyt w trzymiesięczny w hospicjum również ? (opis tego zamieściłem powyżej w tym piśmie) w wyniku czego żona została pozbawiona celowanej kilku miesięcznej antybiotykoterapii. Natomiast pobyt na oddziale neurologicznym oraz stosowana antybiotykoterapia według opinii biegłego były działaniami przypadkowymi. Tak więc pozbawiono ją w tym okresie szczególnego leczenia kręgosłupa.

W tym przypadku wypowiadam się jako laik i nie zrozumiałym jest dla mnie faktem że w wyniku operacji kręgosłupa po którym doszło do tak tragicznych zdarzeń nikt nawet nie podjął próby zdiagnozowania tego kręgosłupa, lecz z pełnym zaangażowaniem zajęto się mataczeniem przy współudziale prokuratora. A wystarczyło jedynie zdjęcie RTG które wykonano dopiero w maju 2009r. Dziwnym jest fakt wykonania zdjęcia RGT prawego barku lecz bardzo niezrozumiałym jest fakt odstąpienia od wykonania zdjęcia RTG kręgosłupa, a jedynym powodem w jakim znalazła się pacjentka był wykonany zabieg chirurgiczny IDET na kręgosłupie.

W uzasadnieniu, Pani Prokurator cytuje fragment opinii biegłych że jakoby badania EMG przesądziły o odstąpieniu od badań obrazowych kręgosłupa oraz że wywiad lekarski jak orzekli biegli powinien być jednak bardziej ukierunkowany, a jednak winien być ukierunkowany lecz w dalszej części biegli dywagują czy badanie w danej chwili byłoby widoczne i uwidaczniające stan zapalny kręgosłupa, czy wpłynęło by na proces leczenia, natomiast bóle kręgosłupa przypisując miedzy innym długotrwałemu leżeniu. A jakby to badanie zostało wykonane i coś uwidoczniło to nie zmieniono by procesu leczenia? Chorych na raka również nie należy diagnozować i leczyć bo nie wiadomo czy się ich wyleczy? W tym przypadku biegli sobie kpią, wyraźnie uwidaczniając swą stronniczość.

Art. 197. § 1. Biegły składa przyrzeczenie następującej treści: ,,Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że powierzone mi obowiązki wykonam z całą sumiennością i bezstronnością”.

Więc co się wydarzyło dobę po operacji w DCR Kamienna Góra gdy żonę z toalety lekarze na wózku dowieźli do sali, a w ciągu kilku godzin opadła żonie prawa stopa? Również niejasne jest w uzasadnieniu z przesłuchania świadka Małgorzaty Król zapis : Pokrzywdzona tylko jedną noc spała na materacu odleżynowym gdyż z powodu braku pozytywnych efektów usunięto go następnego dnia na materacu przebywała jeden dzień!!!. To jakaś niedorzeczność, materac odleżynowy stosowany jest aby te pozytywne efekty uwidoczniły się w przyszłości, aby nie doszło do utworzenia się odleżyny. Niestety w tym przypadku po usunięciu tego materaca, po około półtora tygodniowym okresie pobytu na tym oddziale ta odleżyna powstała. A materac nakazała wyciągnąć Pani Ordynator M z powodu zwielokrotnienia się bólów kręgosłupa. Na ten temat brak jest jakiejkolwiek wzmianki jakie stanowisko w tej sprawie zajęli biegli. Najprawdopodobniej gdybyśmy znali treść opinii ZMS w Katowicach o której kopię wystąpił upoważniony przez nas prawnik sprawę mielibyśmy bardziej przejrzystą. Posługujemy się jedynie postanowieniem z 4 maja 2015r z którego wynika że biegli w żaden sposób nie odnieśli się do zeznań naszych świadków. A czy te zeznania były włączone do akt jakimi posługiwali się biegli ? Podczas prowadzonego postępowania wnieśliśmy szereg dokumentów. A treść tych orzeczeń przypomina opinię ZMS we Wrocławiu przede wszystkim winiąc poszkodowaną za zaistniałe zdarzenia.
Wobec tak karygodnych działań jak i stan w jakim znalazła się moja Małgosia tortury –potworne bóle z jakimi się zmaga od siedmiu lat w sprawie tej nie chcę i nie mogę pozostać bierny. Czy Konstytucja RP nie zapewnia nam równego traktowania nas przez wymiar sprawiedliwości niezależnie od statusu społecznego.

Kazimierz Król