kasta.news, służba więzienna

Przypadki nie istnieją

Moje lęki i obawy

Są rzeczy, których się boję, których się obaiam i które mnie niepokoją. Boję się, że powrócą głosy, które będą żądać ode mnie upszczenia krwi. Boję się, że tym razem będąć kazać, abym pociał sobie twarz.Boję się, że skoro się tego boję, o to właśnie będzie chodzić.Boję się, że problemem nie jest moja głowa, tylko jakiś czynnik zewnętrzny. Boję się, że ktoś bawi się moim umysłem i jest zawsze dwa kroki przede mną. Boję się tego, że przyjmowanie leków, nie ma większego znaczenia, a skoro wierzę, że może być inaczej, oszukuję tylko sam siebie. Boję się, że to wszystko było od samego początku ustawione, a wiara w to, że mam nad tym jakąś kontrolę i że podejmowane przeze mnie decyzje naprawdę coś znaczą to zwykłe kłamstwo. Obawiam się, że zapadły już wobec mnie jakieś decyzje i są one dla mnie ze wszech miar niekorzystne. Obawiam się tego, że wszelkie dalekosiężne plany są pewną zasłoną, próbą przekonania siebie samego, że mogę sam decydować o swoim losie.Obawa przed utratą kontroli, towarzyszy mi cały czas.Czasami gdzieś umyka, ale po jakimś czasie i tak wraca. Obawiam się tego, że już dawno straciłem nad sobą kontrolę i ktoś mną steruje. Czasami podejrzewam wszystkich o wszystko. Niby się uśmiechaja, a czuję, że coś knuja. Jeżeli ktoś jest dla mnie zbyt miły, zapala mi się w głowie czerwona lampka, że będzie przeciwko mnie spiskować.Obawiam się, że mógłbym zrobić krzywdę komuś, kto nie miał wobec mnie wrogich zamiarów.Niepokoi mnie cała ta cyfryzjacja, obserwowanie nas przez satelity, w większości chińskie, czy amerykańskie.Niepokoją mnie próby sklonowania mamuta przez tych jebanych żółtków. Niepokoi mnie barwa i tonacja głosu niektórych ludzi z radia. Pomimo, że ich słucham, nie za bardzo wiem, o co im chodzi. Niepokoją mnie robaki, które pojawiają się w mojej celi, bo przejawiają oznaki inteligencji znacznie większej niż powinny. Jest kilka rzeczy, które mnie niepokoją.

Praca

Jakiś czas temu zapytałem wychowawcy, czy dostanę pracę. Odpwoedź była dla mnie znana, ale chciałem się dowiedzieć, jak to uzasadni. Uzasadnienie było takie, iż muszą mnie jeszcze trochę poobserwować. Pytałem z czystej ciekawości, bo mam w dupie tę całą ich pracę. Mam komornika i prędzej dałbym sobie rekę uciąć, niż pozwolić tej kurwie coś mi ukraść. Ku mojemu zdziwieniu, jeden z oddzialowych wziął mnie „na próbę” do zamiatania korytarza. No więc poszedłem. Jeden z osadzonych zamiatający schody już kiedyś powiedział mi, żebym pozamiatał schody. Wydało mi się to trochę podejrzane. Dlaczego akurat ja? Czy to jakaś próba? Schody są strome i śliskie. Powiedziałem zatem moim towarzyszom, że myś i sprzątać ich nie będę i że mam na to wyjebane. Mogę jednak zamieść lewą stronę korytazra, ale bez mycia. I też tak uczyniłem. Minał już tydzień od mojego pierwszego wyjścią na „peronkę”. Wychodzi na to, że był to pierwszy i ostatni raz. Powód może być jednak inny, niż mi by się mogło wydawać. Oddziałowi lubią, jak osadzeni ich się proszą, aby mogli wyjść do sprzątania.Powody są różne. Za sprzątanie można dostać wniosek nagrodowy ( dodatkowa paczka żywnościowa, lub dodatkowe widzenie). Trzeba jednak na to popracować przez kilka tygodni. Niektórzy wychodzą czyścić korytarz po to, aby utorować sobie drogę do płatnej pracy. Dlatego też oddziałowi czekają, aż usłyszą ode mnie „Panie oddziałowy, tak bardzo pana proszę, abym mógł sobie wyjść pozamiatać korytarz”. No niestety, ode mnie tego nie usłyszą. Dlatego ponieważ Łukasz na na nich wyjebane.Łukasz pierdoli te ich gierki.Nikogo o nic nie będzie prosił.Jedyne o co Łukasz może poprosić wychowawcę, oddziałowego i całą tę ekipę pojebów, to żeby pocałowali go w dupę.

Dzień powszedni

Dziś zjadłem śniadanie, wyprałem trzy koszulki i piżamę. Zastanawiałem się, czy zrobić barki. Doszedłem jednak do wniosku, że i tak będę dziś na siłowni, więc tam je poćwiczę. Dziś na siłowni zaplanowaliśmy sobie mały sparing z Omenem.Stwierdziłem, że w przerwach między rundami, będę sobie właśnie barki. Omen jeszcze przez długi czas nie będzie w stanie mi zagrozić. Zapewne kiedyś na naszym oddziale pojawi się ktoś, kto mi „wjebie”. Póki co na razie takiej osoby nie ma. O godzinie 10.00, pod moją celę podszedł mój kolega „Warszawiak”. Powiedział, że wychowawca będzie na siłę chciał nas umieścić na jednej celi. Jesteśmy kolegami, ale obawiam się, że gdybyśmy siedzili razem, doszło by do awantury.Wychowawca też to wie, dlatego pewnie wpadł na taki pomysł. Jebany Wojtek cały czas knuje. O 11.00 przyszedł kwatermistrz z gościem z „remontówki”. Znowu wymienili mi płytę wiórową na celi. Powiedziałem, że nie chcę nowej płyty, jednak kwatermistrz się uparł. Założyli tą płytę, najebali syfu w celi i poszli. O 17.00 okazało się, że na siłownię idziemy tylko w trzech. Omen nie wyszedł. Ponoć o 16.00 wzięli go do pracy, bo pracuje na ślusarni. Na siłowni dowiedizałem się, że wokół Omena kręci się jakaś krzywa afera. Jeśli okaże się to prawdą, to przestanę z nim chodzić na siłownię.Prawdopodobnie będę mu musiał także najebać. Do następnego piątku wszystko się wyjaśni. Dostałem też od mojego kolegi Zdzicha rękawiczki do boksowania w ścianę, zrobiono na szwalni.Pod celą nie mam worka treningowego, to napierdalam w ścianę.

Praca na zamkach

Zaproponowano mi płatną pracę na ślusarni.Na początku mnie to ucieszyło. Lecz, gdy dowiedziałem się, że 35% wynagrodzenie zabierał będzie zakład karny, 40% komornik i za cały miesiąc zapierdalania będę dostawał 250 zł, to ta radość szybki mi przeszła. Pomyślałem jednak: lepszy rtdz, niż nic. Na odcinku pracy było nas 30, z czego 26 -ciu to byli pedofile. Było jedynie czterech osadzonych nie będących pedofilami. Byłem to ja, Sławek, Kamyk i Cyprus.Potem dołączył do nas jeszcze Magnetu. Już po około tygodnia czasu doszło do spięcia między mną, a pedałem Mikołajem, który był prawą rękę kierownika. na marginesie, wydaje mi się, że nasz kierownik Michał też był pedałem. Mikołaj siedział za zamordowanie swoich rodziców. Zabił ich, bo nie akceptowali jego związku z kolegą z klasy. Odsiadywał dożywocie. Nie spodobało mu się, że nie posprzątałem po sobie w szatni. Powiedziałem mu, żeby spierdalał i uznałem temat za zakończony. Mikołaj jednak okazał się bardzo uparty. Nastroszył się, napiął i powiedział, że tak nie będzie.

Zrozumiałem, że rozmowa z nim nic nie dała, więc wyjebałem mu liścia. Ze względu na posturę Mikołaja, liść nie był zbyt mocny, albowiem mógł by z tego nie wyjść cało. Dla lepszego efektu celowałem w ucho. Efekt był zadowalający, albowiem Mikołaj zamilkł. Mogłem więc wrócić do pracy, a Mikołaja w szatni zostawić z własnymi myślami .Po jakiejś godzinie podszedł do mnie Sławek i powiedział, że z Mikołajem jest źle. Okazało się, że najprawdopodobniej pękł mu bębenek. Sławek przekonał go jednak, aby nie informował o całym zajściu kierownika. Nie wiem, jakich argumentów użył, ale zrobił to skutecznie. Co ciekawe, Mikołaj był od tamtej chwili w stosunku do mnie bardzo miły. Pierwszy mówił „cześć” zarówno mnie, Sławkowi, jak i Cyprusowi.

Nie podobało mi się jednak, jak funkcjonuje nasz odcinek pracy. Podjęliśmy zatem działania zmierzające do wprowadzenia radykalnych zmian. Zmiany rozpoczęły się od tego, że zrobiliśmy dwie grupy śniadaniowe. Pierwsza grupa to byliśmy my, druga to pedofile.Zabrobiliśmy też pedofilom używania tostera i prysznica przez 13.00. Główny herszt pedofili „wujek Wojtek” skazany za gwałt na swojej siostrzenicy oraz jego pomocnik Grzesiu skazany za zbiorowy gwałt ze szczególnym udręczeniem zostali przez nas sterroryzowani. „Boa” który był skazany za zgwałcenie i uduszenie trzech kobiet ( w tym jednej niepełnosprawnewj umysłowo, na wózku inwalidzkim) był przez nas kilka dni pod rząd wyzywany. próbowaliśmy go też dopaść i wjebać mu w kiblu, ale ciągle się nam wywijał. Boa dostał dożywocie, z czego odsiedział już 25 lat. „Piła”, który został skazany na dożywocie za zgwałcenie, zabicie i pocięcie piłą spalinową swojej siosty dostał ode mnie wpierdol w windzie, którą woziliśmy palety. „Miras”, który odsiadywał dozywocie za gwałt i morderstwo został złapany dopiero po 30 – tu latach przez policyjne „Archiwum X”. Poruszał się po odcinku pracy tak, żeby nie można go było wciągnąć w żaden róg, czy zaułek. Zaczęliśym mu więc wrzucać psychotropy do kawy. Po tygodniu jego stan się tak pogorszył, że zwolnili go z pracy.Wprowadziliśmy także zakaz korzystania z ubikacji osobom nieupoważnionym.

Sławek rzucił jednego pedofila rurką, która była używana do foliowania skrzynek, a ja innego wrzuciłem na palety z zamkami. To był już chyba sygnał dla kierownika, że na odcinku źle się dzieje. A, że w ZK w Rawiczu wprowadzona jest polityka ochrony pedofili, kiedy Kamyk zaczął kopać pedofila na środku hali, od razu został wyrzucony z pracy. Cyprus i Magneto zaczęli przejawiać oznaki słabości. Dlatego Cyprus został opluty i otrzymał ksywkę „cypryjska dziwka”. Magneto miał wruconą osę do buta i został przerzucony do grupy śniadaniowej z pedofilami. Otrzymał też pseudonim „naplet”. Zostaliśmy ze Sławkiem sami. Mieliśmy zamiar dalej realizować politykę „zero tolerancji dla pedofilii”, niestety plany te pokrzyżował fakt, że dostałem zawieszony w pracy na tydzień. Po tym okresie zostałem zwolniony. Sławek popracował niewiele dłużej.Na odcinku pracyzapanował spokój, a banda jebanych pedofili mogła sobie dalej sokojnie pracować, opowiadając sobie nawzajem o swoich gwałtach i wymieniać się doświadczeniami. Dodam jeszcze, że na moje miejsce zatrudniony został „Pinokio”, który zgwałcił swoją kilkumiesięczną siostrę, która w trakcie gwałcenia zmarła. Taka tu jest właśnie polityka.

Sobota

Na śniadanie było dziś takie gówno, że nawet tego nie odebrałem. Planowałem posprzątać celę, ale nie byłem pewien, czy ta ciota Wojtek znowu mnie w poniedziałek nie przerzuci.Uznałem, że mam w chuju to sprzątanie. Oglądałem siebieprogram o owadach, gdy pod moją celę podszedł Omen. Zaczął się tłumaczyć. Nie za bardzo go zrozumiałem i powiedziałem, że wyjaśnimy to w piątek. Wydarzeniem dnia była akcja z „Bulim”. Buli to zwykła ciota, która za papierosa zrobi wszystko.Zamknięli go na celi bez papierosów i pociął się żyletką. Akcja była żenująca. Buli dostanie z liścia i zaczyna płakać.Poszło do niego pięciu oddziałowych. Jak go zaczęli bić, to się popłakał. Szkoda, że mu tam nie wjechali z armatką wodną do tłumenia zmieszek. Po prostu ręce opadają kogo oni zatrudniają do tej służby więziennej. Buli płakał i błagał o papierosa. Wzięli go do ambulatorium, a potem na izolatki. Po tak spektakularnej akcji, w ciągu dnia nie wydarzyło się już nic bardziej interesującego.Na obiad był rosół, po którym dostałem sraczki. W piątek nie zrobiłem barków, bo omawiany był temat Omena.Zacząłem się zastanawiać, czy już nie zaczać się pakować, bo w poniedziałek na bank będę miał przerzutkę do innej celi, ale nie chciało mi się.

Około godziny 22.00 miała miejsce kolejna akcja. Sylwester pobił się ze swoim kolegą z celi. To było do przewidzenia, a już na pewno było to w planach tego cwela Wojtka – wychowawcy. Dodam tylko, że i Sylwester i ten jego współosadzony, to są zawodnicy na jednego liścia, ale dzielni funkcjonariusze, którzy mięli nockę, nie wiedzieli, czy sobie z nimi poradzą w pięciu. Zawołano wsparcie w postaci dowódcy zmiany i wszystkich wolnych oddziałowych nocnych. Po chwili na pomoc ruszyła też im pielęgniarka. Oczywiście nikt im tam nie stawiał oporu. Sylwek położył się na ziemi, a tamten drugi się rozpłakał.Ja leżałem już w łóżku i umierałem ze śmiechu. Nie wiem co zrobili z tym pedofilem, ale Sylwestra zamknęli na noc w świetlicy. Po tak brawurowej akcji,dzielni oddziałowi przybili piątki i pogratulowali sobie udanej akcji, Myślałem, że posikam się ze śmiechu. Normalnie kabaret.

Dobre wieści

W poniedziałek, zaraz po śniadaniu poszedłem do ambulatorium pogadać z lekarką. Wziąłem od niej maść na stawy i krople do oczu. Poinformoałem ją,że rezygnuję z porannych i wieczornych leków. Powiedziała mi, abym napisał oświadczenie, że rezygnuję z leków. Odrzkłem, że żadnego oświadczenie im pisać nie będę. Raz, że mam mało kartek, dwa, że mi się nie chce. Wziąłem, co miałem wziąć i sobie poszedłem. Po drodze spotkałem Tomka – dożywotkę. Tomek siedział już kilkanaście lat, ale twierdził, że to nie on zabił, a sprawa się kiedyś wyjaśni. Od Tomka dowiedziałem się, że ten jebany śmieć „ponton” ma podobno w tym roku iść na emeryturę. O tym, że ta kurwa idzie na emeryturę, słyszę już od kilku lat. Teraz jednak podobno weszła jakaś ustawa mówiąca o tym, że byli milicjanci i zomowcy nie mogą pracować w zakładach karnych. Jeśli to okazało by się prawdą, może w końcu coś by się tu zmieniło. Gdyby ode mnie to zależało, takie kurwy bym wieszał.

O godzinie 14.00, w kajdankach i asyście trzech pajaców z grupy interwencyjnej przyprowadzono na nasz oddział gościa z pawilonu „A”. Zamknęli go na pojedynczej celi, na końcu korytarza. Od Tomka- dożywotki dowiedziałem się, że wyjebał w łeb oddziałowemu. Wysłano do niego 11 pajaców z grupy interwencyjnej. Kiedy jednego znokautował, wpadło ich tam 25. Z celi wynieśli go już na noszach i zabrali na izolatki. Na izolatkach doszedł do siebie i przyprowadzili go na nasz oddział. Po 15.00 wezwała mnie na rozmowę pani kierownik. Czekałem na tę rozmowę ponad 2 miesiące i myślałem, że się na mnie obraziła. Jestem z nią w bardzo dobrych relacjach. Potrafię rozmawiać z kobietami. Przeważnie podczas takich rozmów załatwiam to, na czym mi zależy. Może oprócz psycholożki Baśki, ale jej nie postrzegam nawet jako kobiety, tylko dziwne indywiduum z blond czupryną.

W rozmowie z panią kierownik oparłem się na dobrze poznanym schemacie przyznawanie się tylko do częsci popełnionych przewinień. Co do większości w ogóle się nie przynaję, lub z znaczący sposób umniejszam swoją rolę. Uczyniłem tak i tym razem. Przyznałem się, że nazwałem wychowawcę Wojtka „ciotą” i „ostatnią pizdą”, ale już nic nie wiem kto przez okno wykrzykiwał pod jego adresem wulgaryzmy. Rozmowa z panią kierownik trwała około pół gdziny. W jej trakcie nie omieszkałem zauważyć, że zmieniła fryzurę po urlopie. Oczywiście prawda była taka, że żadnej różnicy w jej włosach nie widziałem, ale czasem taki strzał na ślepo potrafi zdziałać cuda. Po rozmowie z panią kierownik od razu zaproponowano mi pracę przy roznoszeniu posiłków. Co prawda jest to praca nieodpłatna, ale jest się pół dnia poza celę, a w tym czasie można załatwić wiele spraw. Kiedy Wojtek zobaczył mnie przy roznoszeniu obiadu, z chochelką od zupy zrobił się blady.Wyglądął jak by zaraz miał zemdleć i spierdolić się ze schodów. Jego reakcja wskazywała na to, że chyab nikt nie poinformował go o tym, że będę pracował przy kajfusce. Dzisiaj na obiad był krupnik. Wojtek przeważnia wpierdala ten krupnik, ale dnia dzisiejszego odmówił. Zapewne obawiał się, że naluję mu do talerza, co zresztą miałem w planach.

Porównania

Nawet jak bym chciał powiedzieć cokolwiek dobrego o ZK w Rawiczu, to po vprostu nie jestem w stanie. Ostatnio oglądałem siódmy oddcinek „Kryminalnych” w telewizji TVN. Była tam scena jak do pięcioosobowej celi wpadło trzech funkcjonariuszy SW i wszystkich obezwładnili. Jadłem akurat płatki owsiane, mało nie udławiłem się ze śmiechu. Pokazują takie bzdury w tej telewizji, a społeczeństwo na wolności w to wierzyć. Porównując ZK w Rawiczu z ZK w Tarnowie, w Tarnowie było lepiej. Oczywiście w Tarnowie nigdy by mnie nie dali do pracy przy roznoszeniu posiłków, ale gdy na oddziale pojawiał się jakiś pedofil, oddziałowy sam do nas przychodził i o tym informował. Jeśli po sprawdzeniu okazywało się, że faktycznie to pedofil, na spcerniaku dostawał ciężki wpierdol. Pedofila brali na izbę chorych, a jeden z nas brał to na siebie i szedł na izolatki.

W Rawiczu natomiast pedofile są chronieni. Można powiedzieć, że jest to sanatorium dla pedofili. Dzisiaj robili mi testy narkotykowe. Do celi przyszedł pomocnik oddziałowego i wręczył mi plastikowy pojemnik i kazał do niego nasikać. Powiedziałem mu, że sikałem niedawno i mi się nie chce. Zabrał więc pojemnik i poszedł. Za jakieś pół godziny wrócił znowu, lecz dalej nie chciało mi się siku. Zostawił więc cały ten zestaw i sobie poszedł. Kiedy już naszła mnie potrzeba, nasikłąem mu do tego pojemnik i go zawołałem. I wtedy zaczęło się najlepsze. W jednej tęce trzymał pojecmnik z moczem, w drugiej tester. Wyglądało to tak, jakby nie wiedział, co ma z tym zrobił. Zrozumiał chyba, że ta misja go przerasta i zaczał wzrokiem szukać oddziałowego. Za jakieś 5 minut wrócił spanikowany i powiedział, żebym nasikał do pojemnika jeszcze raz, bo mu ten test nie wyszedł. Zapytałem go, jak mu mógł ten test nie wyjść i co zrobił z tym moczem ? Miał szczęście, bo chciało mi się sikać. Więc zrobiłem znów do tego pojemnika i z uwagą przyglądałem się jego poczynaniom. Zaczął coś nerwowo majstrować przy tym testerze. Rozglądał się przy tym na boki, chyba w poszukiwaniu oddziałowego. W końcu się poddał. Popatrzył na mnie i odrzekł, że wszystko w porządku. Miałem ochotę powiedzieć mu, że jest idiotą, ale dałem spokój. Jakim ciężkim debilem trzeba być, aby nie umieć zrobić testu na zawartość narkotyków. Tym bardziej, że instrukcja obsługi jest na każdym opakowaniu testera. Tego samego dnia chodzili z psem. Nie wiem, skąd oni biorą te psy. Nie idzie odróżnić psów obronnych, od tych szkolonych do znajdowania narkotyków. Wszystkie wyglądają jak kundle znalezione na dworcu kolejowym. Z tego co wiem, dzienna stawka żywieniowa na więźnia wynosi 4 zł, natomiast dzienna stawka żywieniowa dla psa służbowego to 10 zł. Nie wiem co oni robią z tymi pienędzmi bo po tych psach nie widać, aby na nie wydawali. Powiem więcej. Te psy wyglądają tak tragicznie, że ktoś powinien powiadomić jakąś orgznizację broniącą praw zwierząt. No więc chodzili z tym kundlem i szukali po oddziale narkotyków. Tym razem niczego nie znaleźli. Być może dlatego, że poziom wyszkolenia tego oddziałowego z psem razem wziętych jest taki sam jak tego robiącego test na obecność narkotyków w moczu.

Tego dnia miało miejsce jeszcze jedno ciekawe wydarzenie. W gabinecie kierowniczki włączył się alarm. Wszystkie te cioty z SW noszą przy sobie takie przyciski napadowe, które włączają, gdy czują się zagrożone. Bradzo często wciskają też te guziki przez przypadek. Kiedy coś takiego ma miejsce wszystkich oddziałowych ogarnia panika. Zbiegają się wszyscy w jednym miejscu i próbują ustalić, który z nich ten guzik nacisnął. Tak było i tym razem. Kierowniczka wcisnęła ten guzik przez przypadek. Połowa oddziałowych miała jednak mokre gacie. W amoku rozbiegli się po oddziale, a gdy okazało się, że alarm był fałszywy, przybili sobie piątki. Ręce mi opadają, gdy patrzę na tę bandę debili opłacanych z pieniędzy podatników.

Poczucie humoru

Niektórym może się wydawać, że osoby siedzące w więzieniu, mają inne poczucice humoru od tych przebywających na wolności. Prawda jest jeszcze bardziej złożona. Osoby małoletnie, tzw. „małolaci” mają charakterystyczne tylko dla nich poczucie humoru. Nie wszystko co śmieszy ich, śmieszy mnie lub osoby w moim wieku. Osoby, które siedzą za morderstwa też mają charakterystyczne dla siebie poczucie humoru. To co śmieszy mnie, nie zawsze śmieszy jednak innych i na odwrót. Njagorzej jest z tymi, którzy odsiadują dożywocie, a za sobą mają odsiedzianych 15, 20 lat. Z niektórymi kontakt jest bardzo utrudniony. Nie chodzi nawet o to, że do nikogo się nie odzywają. Po prostu w ogóle bardzo mało mówią. Z niektórymi z nich jest tak, jakby nie wiedzieli, w którym momencie się roześmiać, a wktórym jest to niewskazane. Czasem proadzi to do bardzo dziwnych sytuacji. Absolutnie odmienne poczucie humoru mają oddziałowi. Dla jasności podam, że to, co dla oddziałowych jest zabawne, dla większości więźniów jest żałosne.

Kiedy ostatnio szlismy do kantyny, prowadziło nas dwóch oddziałowych. Nas było sześciu.Jeden z tym oddziałowych o ksywie „Pudzian” waży gdzieś z 60 kg. Drugi o ksywie „Wagina” jest od niego niewiele cięższy. Kiedy wracaliśmy z zakupów jedna z krat nie chciała się otworzyć, więc Pudzian postawnowił ją otworzyć swoim kluczem. Spojrzał przy tym na swojego kolegę „Waginę” i powiedział „ubezpieczaj mnie”. Miało to chyba być śmieszne. Ryknęliśmy wszyscy śmiechem. Kolega Tomek dodał, żeby Pudzian tak nie mówi, bo jego kolega „wagina” jest tak spanikowany, że zaraz się rozpłcze. Ani Wagina, ani Pudzian nic już nie powiedzieli. Na drugi dzień Tomek dowiedział się, że Wagina wypisał mu wniosek dyscyplinarny za znieważenie funkcjonariusza SW. Na trzy miesiące dyrektor zabrał mu możliwość uczestnictwa w zajęciach na siłowni i robienia zakupów w kantynie.

Inny przykład to pomocnik oddziałowego Damian. Nigdy nie robił mi z niczym problemu, więc żyję z nim dobrze, lecz jego poczucie humory nie odbiega od reszty oddziałowych. Damian był zawsze bardzo chętny do napierdalania małolatów na świetlicy. Oczywiście nie w pojedynkę, ale wspólnie z kolegami. Dla mnie zawsze był w porządku, więc ja też bylem dla niego w porządku. Kiedyś dla żartu zapytałem go co by zrobił, jak bym zabarykadował się w celi i musieli by mnie spacyfikować. W ilu by do mnei przyszli? Albo co by zrobili, gdybym zabarykadował się razem ze Zdzichem? Damian bez dłuższego namysłu powiedział, że zalepili by szapry w drzwiach celi silikonem i napuścili by wody. Poczekali by jak się potopimy i wówczas by nas wyciągnęli. Damian pewnie myślał, że to było śmieszne. Dla mnie to było żałosne.

Zakończenie

Ta historia nie kończy się happy endem. Jest źle i nie zapowiada się, aby było lepiej.Jeśli ta książka będzie miała jakiś większy nakład, będę musiał porozmawiać z adwokatem, żeby załatwił mi przeniesienie z Rawicza. Jeśli miałbym się wypowiedzieć na temat mojej resocjalizacji, lepiej by już chyba było, abym się nie odzywał. Uważam, że jestem teraz dużo mądrzejszy, niż przed zamknięciem, bo przeczytałem wiele mądrych książek i spotkałem wielu ludzi, których życiowe porażki wiele mnie nauczyły.Z drugiej strony przesiąkłem taką pogardą do służby więziennej, że chyba nigdy mi to nie minie. Jakiś czas temu postanowiłem, że nie oddam szpiku kostnego, albo organów po śmierci. Nikt bowiem nie jest w stanie mnie zapewnić, czy moje organy nie trafią do jakiegoś pracownika służby więziennej, albo kogoś z jego rodziny.

Muszę też przyznać, że więzienie w znacznym stopniu wyleczyło mnie z patriotyzmu, którym kiedyś mocno się wyróżniałem. Nie chodzi tylko o to, że gdybym dziś wyszedł na wolność od razu wyjechał bym z Polski. Byłem w wojsku i jest to dla mnie powód do dumu. Służyłem krajowi, a z wojskiej kojarzy mi się wiele przyjemnych wspomnień. Jednak w sytuacji, gdyby ktoś zaatakował Polskę i trzeba było by jej bronić…to zamiast na najeźdźców, zaczął bym polować na pracowników służby więziennej. Sam muszę przyznać, że „resocjalizacja” mojej osoby nie wypaliła. Przerwy w karze i warunkowe, przedterminowe zwolnienia otrzymują osadzeni, którzy są dobrymi aktorami i potrafią grać, lub też gotowi są zrobić wszystko, z zeszmaceniem się włącznie, aby to otrzymać. Nie będzie tu nadużyciem stwierdzenie, że w przerwy w karze i wokandy powyżej 2 lat otrzymują kapusie i przydupasy pracowników SW, którzy dal wcześniejszego wyjścia z więzienia są w stanie wylizać wychowawcy dupę po sraniu.

Jest takie powiedzenie, że w wojsku chłopiec staje się mężczyzną, a mężczyzna staje się prawdziwym twardzielem. W więzieniu jest inaczej. Tu mężczyzna staje się twardzielem, albo cwelem. Innej opcji nie ma.

Na koniec, jeśli miałaby się silić na jakiś morał, powiem wprost. W polskim więziennictwie nie ma czegoś takiego jak resocjalizacja. Jeśli kiedyś spotkacie kogoś, kto mając 6 lat wyroku, wyszedł po 4, za dobre sprawowanie, jest po prostu zwykłą kurwą, która ściśle współpracowała z wychowawcami i oddziałowymi, a wszyscy wokół uważali go za szmatę.

Większość moich kolegów, z którymi trzymałem i trzymam, odsiedziało swoje wyroki do ostatniego dnia. Mojemu ziomkowi „Falubazowi”, który miał 8 lat wyroku, wychowawca zaproponował, że puści go 2 miesiące przed terminem, ale będzie miał kuratora. „Falubaz” wolał odsiedzieć wszystko do końca i od razu wyjeżdżać za granicę. Nie ma czegoś takiego jak resocjalizacja. Nie w Polsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *