Kilka prokuratur bada sprawę śmierci, do której doszło w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Koninie. Kobieta zmarła zaledwie w dwa dni po przyjęciu. Pacjentka, która skarżyła się na ból w klatce piersiowej trafiła na oddział….chorób płuc. W wyjaśnieniu sprawy nie pomaga tamtejsza prokuratura. Śledztwo ciągnie się prawie trzy lata, a nawet nie znający się na meandrach prawnych obserwator nie ma złudzeń, że postępowanie przygotowawcze ma za zadanie jeden cel. Nie dopuszczenie do postawienia zarzutów karnych lekarzom, którzy przyczynili się do śmierci pacjentki.
Po dramatycznym apelu rodziny, udaliśmy się do Konina, aby zapoznać się z trudną i zagmatwaną sprawą pobytów zmarłej w konińskim szpitalu. Miały one miejsce w 2014 oraz 2016 r. Ostatni z nich, zakończył się zagadkowym zgonem. Przyjrzeliśmy się także pracy prokuratur i sądów badających tę sprawę. W marcu i kwietniu 2016 r,. z pominięciem szpitalnego oddziału ratunkowego, Pani Anna trafiła bezpośrednio na Oddział Chorób Płuc. Powodem tych dwóch hospitalizacji zdaniem lekarzy karetek pogotowia, jak również lekarzy szpitala, miała być astma. Z tym nie zgadza się rodzina zmarłej. – Duszności, ból w klatce piersiowej oraz opuchnięte nogi nie były wykładnikiem astmy. Od dłuższego czasu chora nie miała potrzeby używania inhalatorów przeciwastmatycznych, a zaostrzeń choroby nie było – mówi Pan Daniel mąż zmarłej. Dlaczego lekarze nie widzieli tak oczywistych, widocznych gołym okiem oznak choroby, usilnie, z pominięciem SOR, zawożąc panią Annę na oddział niezgodny z objawami? -Za każdym razem w marcu jak i w kwietniu po przybyciu karetek, lekarze zamiast przyjrzeć się widocznym objawom i należycie zbadać pacjentkę, żądali wypisu z ostatniej hospitalizacji. W marcu, trzy godziny po przywiezieniu mamy pojawił się straszny ból w klatce piersiowej. To zdarzenie jednak nie spowodowało poszerzenia diagnostyki w zakresie badań serca i po trzech dniach mama została wpisana do domu. Od tamtego momentu stan zdrowia nie poprawiał się a nawet pogarszał – mówi córka Małgorzata. 24 kwietnia 2016 r.,wieczorem, na prośbę żony, która jeszcze tego dnia krzątała się po domu, wezwałem karetkę bo żona spokojnie powiedziała, że lepiej będzie aby znalazła się w szpitalu. Lekarz karetki ponownie poprosił o ostatni wypis, więc dałem wypis z marca i na jego podstawie bez żadnej analizy widocznych objawów czyli duszności, bardzo mocno opuchniętych nóg, bólu brzucha żona pojechała do szpitala – mówi mąż zmarłej.
Prokuratura nie angażuje się w wyjaśnienie śmierci pacjentki
Śledztwo w sprawie hospitalizacji Pani Anny, jak również jej śmierci było zawieszone przez 13 miesięcy, z powodu oczekiwania na opinię biegłych. Z tym rodzina zmarłej nie zgadza się także. W październiku 2016 r., po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną oraz z protokołem sekcji zwłok, córka Pani Anny składała zeznania, podczas których podważała prawdomówność personelu medycznego. Wskazywała także na fałszowanie dokumentacji medycznej, jak również na duże nieprawidłowości w urzędowo- prokuratorskim protokole sekcji zwłok. Kwestionowała także wykonanie samych czynności sekcyjnych. Prokurator, w trakcie prowadzonego przez siebie postępowania przygotowawczego, nie przesłuchał nikogo z personelu medycznego, na okoliczność pobytu chorej w marcu 2016 r. Zdaniem rodziny, to właśnie ten pobyt w największym stopniu zauważył o następnej hospitalizacji, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci. -Wszystkie moje wnioski podczas składania zeznań, zostały odrzucone. Prokurator nie zapisała ich w protokole zeznań. Stwierdziła, że takich czynności nie wykona, bowiem zakłada, że dokumenty są oryginalne. Natomiast wszystkie kłamliwe zeznania lekarzy i pielęgniarek uznała jako prawdę objawioną. Żadne czynności nie zostały wykonane oraz nie dokonano analizy przedmiotowej sprawy. Akta wysłano do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku – denerwuje się córka zmarłej, pani Małgorzata. Rodzina cały czas uważa, że biegli pracują na sfałszowanej dokumentacji. Na podstawie takich samych dokumentów działa także Biuro Rzecznika Praw Pacjenta w Warszawie, o czym rodzina informowała podczas składania materiałów dowodowych. Po spotkaniu w BRPP rodzina przez cały rok starała się o kontakt z osobą decyzyjną, w PK i MS aby przekazać wszystkie nieprawidłowości ze śledztwa ws.śmierci oraz już toczącego się postępowania ws.dwóch innych hospitalizacji z 2014 r. Bliscy zmarłej mają dużo zastrzeżeń do prowadzonych śledztw i uważają, że prokuratury oprócz tego, że nic nie zrobiły w wyjaśnieniu sprawy, to dodatkowo wyrządziły dużo złego. Obecnie Prokuratura Okręgowa oczekuje na drugą opinię z tego samego zakładu medycyny sądowej, niesłusznie według rodziny nazywając ją jako uzupełniającą. Czekają już kolejny rok. Córka i mąż zmarłej, do pierwszej opinii mieli bardzo poważne zastrzeżenia i w piśmie do Prokuratury Okręgowej wyjaśnili jasno i wyraźnie, że osoby ją sporządzające powinny ponieść konsekwencje karne za tak sporządzony dokument. Twierdzą także, że nie przypadkowo wybrany do sprawy został także zakład medycyny sądowej.
Badania wstępne? A po co?
Zamiast dokonać badań w celu rozpoznania choroby, na oddziale po prostu spisano nieaktualne dane z dotychczasowej karty chorób. Nie dopasowano dawki leków do aktualnych potrzeb i uwarunkowań pacjentki. -Zamiast wykonać badania w celu rozpoznania choroby, uznano, a nie rozpoznano jej właściwie i wpisano, tak jak w marcu – astmę. Mama była w pełnym kontakcie aż do 25.04.2016 r.,kiedy o godz. 18:00 podano pierwszą dawkę morfny.Dawki były podane tylko trzy o 18, 22, i 23:30,co nie jest zgodne z zapisami w karcie morfinowej. Tam jest dawek pięć – dodaje kobieta. Prokuratorka wierzyła tylko dokumentom, a nie zeznaniom córki. 25 kwietnia, ordynator wiedząc bardzo dobrze, że nie wykonano żadnych badań obrazowych Rtg, USG, EKG, Echo serca czy innych potrzebnych w tym przypadku, stwierdził w rozmowie z córką, że hospitalizacja może zakończyć się niepowodzeniem. Na jakiej podstawie to wywnioskował ? Pani Małgorzata podczas tej rozmowy nie wiedziała, że w nocy matce nie robiono badań. Kiedy pojechała za matką do szpitala, lekarz dyżurny do niej nie wyszedł, pomimo próśb aby udzielić informacji. Pielęgniarka natomiast kategorycznie nakazała opuścić szpital. Ordynator oraz jego zastępca (od obchodu 25.04 do obchodu 26.04) ani razu nie pojawili się przy łóżku chorej. Chora cały czas leżała na pięcioosobowej sali, a nie na sali ze wzmożonym nadzorem pielęgniarsko- medycznym. 25 kwietnia wieczorem, pobrano krew na obecność stężenia cukru we krwie. Wynik był 4,7 mml/l. Córki pilnowany aby chorej nie podano insuliny, lecz o godz. 18.00 weszła lekarka wraz z pielęgniarką. Córki zostały wyproszone z sali. Morfina miała pacjentce przynieść ulgę w cierpieniu. Po pierwszym zastrzyku morfiny córki utraciły kontakt z matką i myślały, że ta śpi. Lekarka nie wyprowadzała córek z błędu i podała jeszcze dwukrotnie morfinę o 22.00 i 23.30. Pani Małgorzata, wraz z siostrą Katarzyną nie wiedziały także, że w czasie podania pierwszej morfiny, pielęgniarka zaaplikowała także insulinę. Rano okazało się, że chora nie spała, lecz była głęboko nieprzytomna. O godz 07.00 rano zmierzono dwukrotnie „cukier” i okazało się, że jest nieoznaczalny. Od 7 rano żaden z lekarzy nie zjawił się w sali chorej. Rodzina wiedziała, że bez względu na to ile będą pompować glukozy, chora już z tego nie wyjdzie, bowiem nastąpiły już nieodwracalne uszkodzenia w organizmie. Mąż jeszcze zdążył zobaczyć zlecenie u pielęgniarek, gdzie napisane było, że przy stanie cukru 4,7 podano wieczorem żonie ogromną, zabójczą zdaniem rodziny dawkę insuliny (20 jednostek) – Po śmierci mamy, ordynator chcąc uniknąć odpowiedzialności za niepożądane zdarzenie medyczne powiedział, że u chorej w chwili śmierci było 7 mm/l, natomiast w dokumentacji poprawił na 5 mml/l. Napisał także, że to były nic nie znaczące wahania glikemii. Stwierdził, że występuje o sekcję zwłok z powodu zastrzeżeń rodziny co do leczenia i opieki pielęgniarskiej – mówi w rozmowie z nami mąż zmarłej. Rodzina nie wyraziła zgody na sekcję, żądając dokumentacji medycznej, której w rezultacie nie otrzymała. Chciała się spotkać z dyrekcją placówki, jednak ta, odesłała bliskich Pani Anny do rzecznika praw pacjenta. Tam złożona została skarga. – Ordynator zarządzający sekcję zwłok chciał koniecznie ukryć prawdziwa przyczynę śmierci żony poszukując w jej chorobach na jakie cierpiała innej przyczyny niż ciężka hipoglikemia polekowa. Chcąc uniknąć odpowiedzialności, jego celem było zrobienie sekcji, aby zgonić winę na chorą wątrobę. W całym tym fałszowaniu sekcji wszyscy, którzy brali w nim udział zapomnieli, że dzień przed śmiercią parametry wątrobowe żony były w normie – tłumaczy mąż zmarłej Pan Daniel. Szpital kategorycznie zaprzecza tezom głoszonym przez rodzinę. -Lekarze dołożyli wszelkich starań, aby ratować zdrowie i życie pacjentki. Była leczona zgodnie z procedurami przez specjalistów z wieloletnim doświadczeniem” – twierdzi rzeczniczka prasowa szpitala w przesłanym nam oświadczeniu. W związku ze skargą rodziny na szpital, jak również kwestionowaniem podanych przez lekarzy przyczyn śmierci, dyrektor zarządził sekcję zwłok. Na tę okoliczność rodzina złożyła zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez dyrekcję szpitala w Koninie. Według rodziny, sekcja odbyła się wbrew najbliższym zmarłej Pani Anny.
Sami nie wiedzieli na co zmarła
Tymczasem okoliczności śmierci Pani Anny budzą wiele wątpliwości. Naszej redakcji udało się dotrzeć do dwóch sprzecznych ze sobą dokumentów, z których każdy mówi o…innych przyczynach zgonu kobiety. Według karty zgonu przyczyną śmierci była astma. W karcie informacyjnej napisane jest, że zmarła ,w obrazie niewydolności krążeniowo – oddechowej. Według protokółu sekcji administracyjnej przyczyną zgonu była marskość wątroby w okresie niewydolności. Co innego jeszcze wynika z protokółu sekcji prokuratorskiej – zaburzenia gospodarki węglowodanowej spowodowanej marskością wątroby. Przypominamy, że dzień wcześniej wszystkie parametry wątrobowe były w normie. To, co rodzina przeczytała w protokole sekcji prokuratorskiej było dla niej ogromnym szokiem. Dokument stwierdza, że prokurator po przybyciu do prosektorium o godz. 10.30, dokonał oględzin zewnętrznych zwłok i dokonał ich otwarcia. Natomiast inny dokument podpisany przez pracownika prosektorium oraz patomorfologa szpitala mówi, że sekcja administracyjna zakończyła się o godz. 09.00. Dlaczego nie użyto w protokole z sekcji prokuratorskiej stwierdzenia, że dokonano ponownego otwarcia zwłok ? Nie pobrano także krwi na badania toksykologiczne, nie pobrano płynów ustrojowych na badania bakteriologiczne.-Nie ma także opisu płuc, żaden narząd nie był zważony, brak jest bardzo ważnych i bardzo widocznych cech u zmarłej na skórze ciała. Ponadto brak jest opisu blizny po operacji, opisu złej budowy nerki i wiele, wiele innych nieprawidłowości – uważa Pani Małgorzata, córka zmarłej. -Nasuwa się dlatego pytanie czy jakakolwiek sekcja się odbyła?. To, że ciało było przecięte nie świadczy o wykonaniu którejkolwiek z tych sekcji – mówi kobieta -Utrzymywanie, że akurat tego dnia w prosektorium popsuła się waga jest oczywistym kłamstwem a jednoznacznie świadczy o mataczeniu w sprawie – dodaje Pani Małgorzata Kiedy córka po dwóch miesiącach zapytała o toksykologiczne oraz bakteriologiczne wyniki krwi, od prokurator Prokuratury Okręgowej usłyszała, że pewnie została pobrana ale w wyniku wyjątkowo upalnego lata, popsuła się i została zutylizowana.