W niewielkim, spokojnym dolnośląskim mieście- Świdnicy, życie toczyło się swoim normalnym rytmem. Mieszkańcy cieszyli się codziennymi urokami życia, a jednym z filarów ich społeczności jest miejscowy prokurator. Znany ze swojej surowości, profesjonalizmu i nieugiętej postawy wobec przestępczości, prokurator był symbolem sprawiedliwości dla mieszkańców Świdnicy.
Mieszkańcy byli zszokowani, ale nie mogli powstrzymać śmiechu. “To był najdziwniejszy dzień w moim życiu”, mówi jeden ze świadków. “Nigdy nie myślałem, że zobaczę prokuratora w tak… ekspresyjny sposób”.
Ale to nie koniec historii.
Na co dzień złośliwi w resortowym wyścigu szczurów koledzy jak zwykle w kryzysowych sytuacjach prokuratorowi pomogli. Bądź co bądź to prokurator, poważny człowiek z wiedzą wymagającą ponadprzeciętnego intelektu i tak błyskotliwego umysłu, że trudno będzie go zastąpić. Tak więc w tak zwanym postępowaniu dyscyplinarnym, które “toczyło się” w okręgu poznańskim, a które miało z założenia wybryki prokuratorów skutecznie sankcjonować zbadano, czy przypadkiem dziwne zachowanie lokalnego szeryfa nie było skutkiem przypadkowego spożycia jakiejś trucizny. Trzeba przyznać – mieli nosa. Okazało się, że prokurator najzwyczajniej pomylił butelki, które podstępnie ktoś (najpewniej sprawca nieznany) podmienił. I tak właśnie wśród produktów spożywczych pierwszej potrzeby znalazły się napoje z banderolką.
Roztargniony od rana Pan prokurator zamiast butelki mleka spożył zawartość innej, a że białko nie chciało się przyswoić, skończyło się na dwóch litrach. W swym roztargnieniu uznał, że nie jest dość syty i nie marnując swojego cennego czasu wnet postanowił uzupełnić zapasy. Niestety, było już za późno; roztargnienie, które spowodowało pechową pomyłkę butelek skutkowało szybką utratą świadomości szeryfa. “Jest to zupełnie jasne, przecież normalny człowiek wychodząc na zewnątrz zwykle się ubiera…” – jak zapewniali biegli. “Natomiast Pan prokurator uczynił odwrotnie a to dowodzi, że musiał być nieświadomy skoro przed wyjściem po kolejne litry produktów pierwszej potrzeby rozebrał się”.
W tej sytuacji zupełnie obiektywni w swych decyzjach koledzy z resortu wydali opinię. Uznano, że podobnie jak sprawcy śmiertelnych wypadków drogowych w stanie upojenia tak i Pan prokurator był nieświadomy swojego zachowania, co czyni go niewinnym. Postępowanie dyscyplinarne umorzono. Brak jest przecież jakichkolwiek cech zachowania uchybiającego godności sprawowanego urzędu.
Rzeczywiście, standardy w prokuraturze zwykle były bardziej wyśrubowane. Normą było robienie sobie fotek nago i wysyłanie ich koleżankom z pracy. Tę część pracy śledczego lubił najbardziej. Nie tylko zapraszał koleżanki do “konsumpcji węgorza”, ale jedną z funkcjonariuszek próbował nawet siłą do tego zmusić przekonując, że to węgorz a nie –jak twierdziła- szprotka.
Po incydencie z nagim spacerkiem prokurator wrócił do “pracy” jak gdyby nigdy nic się nie stało.
“Koledzy bili brawo, że znów wygrałem z tą cholerną “niesprawiedliwością” i gratulowali mi ujawnionych atrybutów, których wcześniej nie znali” – śmieje się nasz bohater. Cieszy się że “znów koleżanki będą łowić węgorza”
Jednak poza murami prokuratury wszyscy zastanawiali się, co skłoniło prokuratora do tak niecodziennego zachowania. Czy to był tylko wybryk, czy może początek nowej, nagiej ery w wymiarze sprawiedliwości? A może to był protest przeciwko systemowi prawnemu? Czy może chciał zwrócić uwagę na jakąś niesprawiedliwość? A może po prostu miał zły dzień?
Niektórzy sugerowali, że to był akt buntu. Inni twierdzili, że to był wyraz frustracji. Jeszcze inni uważali, że to był po prostu wybryk. Ale prawda jest taka, że do tak ekstrawaganckiego zachowania skłoniły go wymogi aktualnych standardów pracy w prokuraturze.
Mieszkańcy Świdnicy długo nie mogli przestać mówić o “nagim prokuratorze”. Stał się on lokalną legendą, ale jego historia nie będzie opowiadana i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Przecież to już standard, czytelnicy szybko znudzą się kolejnymi medialnymi doniesieniami o rynsztokowych wybrykach sędziów i prokuratorów. A prokurator? Cóż, wrócił do swojej codziennej rutyny i ponoć złożył wniosek o zmianę obowiązkowego dress-codu. Żąda, aby każde przesłuchanie świadka odbywało się nago, a w niedalekiej przyszłości chciałby zobowiązać inne służby do takiego stylu pracy, w tym strażaków i ratowników medycznych na miejscu zdarzenia. “Ciekawe czy strażaczki też będą tak chętnie trzymać sikawkę jak ja” -zastanawia się śledczy. Koledzy jednak stanowczo zaprotestowali tak daleko idącym zmianom. Niech to zostanie naszą specyfiką pracy, tajemnicą zawodową tak trudnej służbie polskiemu państwu – argumentują.