Burmistrz Wronek publicznie podważał wiarygodność lokalnej dziennikarki Anny Wilk-Baran, która opisała samobójstwo i mobbing w fabryce. Chciał ratować wizerunek znanego koncernu Amica.
To sprawa ważna i wyjątkowa z kilku powodów. Zwykle to politycy wytaczają procesy dziennikarzom, jednak tym razem role się odwróciły. Dziennikarz powinien bronić się przede wszystkim swoją pracą i publikacjami. Ale co ma zrobić, gdy gazetę wydaje własnym sumptem, a przeciwko sobie ma nie tylko giełdowy koncern z armią prawników, ale także burmistrza, który trzyma stronę koncernu i otwarcie angażuje się w jego obronę? Być może jedynym wyjściem jest zwrócenie się o pomoc do sądu.Amica to drugi bohater tej historii. Koncern należy do Jacka Rutkowskiego, milionera, właściciela piłkarskiego klubu Lech Poznań. Amica jest największym polskim producentem sprzętu AGD, symbolem Wronek oraz jednym z największych pracodawców w okolicy.
Wśród 15 radnych gminy jest dwóch pracowników Amiki. Kolejny radny wykonywał dla koncernu zlecenia, a brat jeszcze innego radnego prowadzi firmę, która też pracuje dla Amiki. Koncern ma bliskie powiązania również z burmistrzem, a także z miejscową policją.
Trzeci bohater to właśnie burmistrz Mirosław Wieczór. Ma 50 lat, w przeszłości kandydował do Senatu z listy Platformy Obywatelskiej. Gminą rządzi od 11 lat. W kampanii przed ostatnimi wyborami samorządowymi, starając się o reelekcję, jeździł po Wronkach meleksem ze swoim zdjęciem. Pojazd pożyczyła mu Amica. Wcześniej jego syn odbywał staż w dziale HR Amiki.
W ubiegłym roku burmistrz naciskał na gminną spółdzielnię, by odsprzedała Amice atrakcyjną działkę. Lobbował też za zmianą planu miejscowego – po to, aby Amica mogła tam postawić kolejne hale.Za pierwszym razem radni się nie zgodzili, ale potem głosowanie powtórzono. Za drugim razem wynik był już po myśli burmistrza i koncernu.
Amica wściekła za artykuły o mobbingu w fabryce
Anna Wilk-Baran znalazła się na celowniku burmistrza na początku 2017 r., gdy jako pierwsza opisała mobbing w fabryce Amiki i samobójstwo jednej z pracownic – Ilony Pujanek. Tematem nie chcieli się zająć inni lokalni dziennikarze. Dzięki Wilk-Baran podjęły go w końcu media ogólnopolskie. Szefowie Amiki byli wściekli. Wiceprezes koncernu Marcin Bilik zżymał się, że firma wydaje na reklamę kilkadziesiąt milionów złotych rocznie, a informacje o mobbingu mogą odstraszyć klientów.
Dziennikarka, burmistrz i Amica
Anna Wilk-Baran ma 42 lata, mieszka w 11-tysięcznych Wronkach na skraju Puszczy Noteckiej. Samodzielnie wydaje bezpłatną „Gazetę Powiatową”. Choć wcześniej pracowała w kilku lokalnych pismach, jest dziennikarskim samoukiem. Nie stoją za nią doświadczeni redaktorzy ani prawnicy. Wilk-Baran pisze ostro, za co też płaci. Sąd skazał ją, bo nie obroniła twierdzenia, że „w otoczeniu Amiki bandziorów nie brakuje”.
Jedną z informatorek Wilk-Baran była Magdalena Pustkowiak, przyjaciółka zmarłej Ilony Pujanek. Opowiedziała o mobbingu w fabryce, a potem dołączyła do pikiety, którą przed siedzibą Amiki zorganizował działacz społeczny i były poseł Piotr Ikonowicz.
Magda choruje na dystrofię mięśniową i potrzebuje regularnych przeszczepów komórek macierzystych. Po pikiecie odwiedził ją w domu burmistrz Mirosław Wieczór. Magda nagrała rozmowę dyktafonem. Burmistrz twierdził, że zgłosił się do niego sponsor gotowy sfinansować jej leczenie. Ale zanim przeleje pieniądze, Magda musi odpowiedzieć na kilka pytań.
– Medialna jesteś, bo uczestniczyłaś w tym proteście – mówi burmistrz. – I tu jest pytanie, żebym wyjaśnił, o co w tym wszystkim chodzi.
Magda odpowiada, że walczy jedynie o sprawiedliwość, bo Ilona była jej przyjaciółką, a Amica idzie w zaparte i nie chce wyjaśnić sprawy mobbingu.
– Pytanie, czy prokuratura to udowodni – mówi burmistrz. Dodaje, że mieszkańcy Wronek może uwierzyliby w mobbing, gdyby sprawy nie opisywała Wilk-Baran: – Ja mam pewne doświadczenia z panią Anną… Mam wrażenie, że są osoby, które wykorzystują tę tragedię.
Burmistrz Wronek: Na pogarszaniu wizerunku Amiki mogą tracić pracownicy
Zarzut, który padł w prywatnej rozmowie, burmistrz rozwinął w marcu 2017 r. w felietonie opublikowanym na łamach lokalnego „Gońca Ziemi Wronieckiej” i na swoim oficjalnym profilu na Facebooku. Zatytułował go tak: „W co gra lokalna dziennikarka ? „.
„Ludziom potrzebującym należy pomagać, ale nie można wykorzystywać ich osobistych tragedii. Na pogarszaniu wizerunku Amiki mogą tracić również pracownicy. Spada sprzedaż – spada produkcja. Spada produkcja – spada zatrudnienie. Czy lokalnej dziennikarce na pewno chodzi o dobro pracowników ?” – pytał burmistrz Wronek.
W felietonie podważał intencje i wiarygodność Anny Wilk-Baran. Pisał, że jej „Gazeta Powiatowa” utrzymuje się z płatnych reklam, a dziennikarka bierze pod lupę wyłącznie te firmy i instytucje, które się u niej nie reklamują. „Czy inni, obecni na stronach reklamowych w gazecie, kupują sobie spokój?” – pytał. Była to jasna sugestia, że gdyby Amica też kupiła reklamy, to artykułów o mobbingu by nie było.
Dziennikarz nie może wykonywać swojej pracy, jeśli czytelnicy mu nie ufają. Wilk-Baran uznała, że publikując nieprawdziwe twierdzenia, burmistrz publicznie podważył zaufanie do niej. Skierowała zatem do sądu prywatny akt oskarżenia.
Dziennikarka powołała się na krytykowany art. 212 Kodeksu karnego, który za zniesławienie przewiduje nawet karę więzienia. Paragraf ten często jest wykorzystywany przeciwko dziennikarzom. To z tego paragrafu Amica ścigała Wilk-Baran za słowa o bandziorach w otoczeniu koncernu.
Burmistrz Wronek zniesławił dziennikarkę
Podczas procesu burmistrz nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Nigdy nie wyjaśnił też, w czyim imieniu przyszedł do Magdaleny Pustkowiak, która opowiadała o mobbingu w Amice. Tajemniczy sponsor, którego miał reprezentować burmistrz, nie wspomógł jej leczenia. Magda podejrzewa, że burmistrz przyszedł w imieniu Amiki, by dowiedzieć się, co kobieta wie o mobbingu w fabryce.